<< powrót

Exodus- Służba zdrowia po Powstaniu Warszawskim

Polski Szpital Wojskowy w Zeithain - szpital jeńców Armii Krajowej

Polski Szpital Wojskowy w Zeithain – szpital jeńców Armii Krajowej

Działania bojowe Powstania Warszawskiego ustały 2 października 1944 roku.

Szef Sanitarny Komendy Głównej Armii Krajowej płk dr Leon Strehl „Feliks” po otrzymaniu dyrektyw od władz sanitarnych Wehrmachtu wydał odpowiednie rozkazy organizacyjne dla szpitali. 3 października 1944 r. zwołał na odprawę wszystkich komendantów szpitali i punktów sanitarnych, w których przebywali ranni oraz chorzy powstańcy i cywile, przekazując do wykonania zadania dotyczące transportów:

1) Ciężko rannych i chorych, jak również niedołężnych i starców spośród ludności cywilnej skierować, używając własnego transportu, do Szpitala Dzieciątka Jezus oraz do punktów przyjęć, mieszczących się obok l Wojskowego Szpitala Okręgowego przy ulicy Nowowiejskiej i przy skrzyżowaniu Chłodnej i Żelaznej. Tam mają przejąć nad nimi opiekę delegaci RGO (Rada Główna Opiekuńcza w Powstaniu Warszawskim) oraz władza cywilna administracji niemieckiej.

2) Nienadających się do ewakuacji skierować do szpitala PCK przy ulicy Jaworzyńskiej. Na 4 października zorganizować przewiezienie ciężko rannych oficerów i szeregowych w liczbie 500. Powinni być dostarczeni do następujących punktów zbiorczych:

z części południowej Śródmieścia do punktu obok l Wojskowego Szpitala Okręgowego, z części północnej zaś na plac przed Dworcem Głównym. Na 10 rannych odkomenderować jedną pielęgniarkę lub sanitariuszkę, a na 30 rannych jednego lekarza. Środki transportu dostarczy Wehrmacht.

3) Pozostałych rannych grupować w tych większych szpitalach, do których istnieje względnie łatwy dojazd samochodem. Przeczesać opuszczony przez ludność cywilną teren, zwłaszcza piwnice i schrony, w celu wyszukania opuszczonych, rannych i osób niedołężnych. Przygotować dla nich środki transportu na 7 i 8 października. Każdy ewakuowany musi posiadać bieliznę i pościel. Wraz z rannymi należy wywieźć wszystkie instrumenty medyczne, leki, środki opatrunkowe i żywność. W docelowym miejscu władze niemieckie zapewniają jeńcom jedynie żywność.

4) Zarząd Główny i Zarząd Okręgu Warszawskiego PCK oraz szpital PCK pozostają na miejscu, prowadząc nadal szpitale własne oraz niektóre wojskowe. Będzie się tam gromadzić pozostałych rannych i chorych, cywilnych oraz powstańców, odnalezionych po wyjeździe transportów wojskowych.

5) Komendy poszczególnych transportów ewakuacyjnych:

transport 4 października – komendant mjr dr Szczepan Wacek, jego zastępca dr Józef Konarski;

transport 7 października – komendant por. dr Stanisław Bayer, jego zastępca ppor. dr Longin Dolny;
transportem 8 października wyjedzie cała polska komenda z płk. dr. Leonem Strehlem i ppłk. dr. Tadeuszem Bętkowskim wraz z pozostałymi lekarzami.

Zgodnie z postanowieniami konwencji genewskiej lekarzom może towarzyszyć najbliższa rodzina.

6) Przed wyjazdem komendanci szpitali muszą przygotować listy chorych i rannych, lekarzy i ich rodzin oraz pozostałego personelu.

7) Całą dokumentację dotyczącą zmarłych, poległych, chorych i rannych wraz z ewentualnymi depozytami przekazać do PCK.

8) Chorym i personelowi wypłacić żołd w wysokości 3000 zł  + 7 dolarów
według złożonych imiennych list – tym obowiązkiem obarczono lekarzy naczelnych ewakuowanych szpitali.

 

Wszystkie postawione przez płk. Strehla zadania zostały wykonane. Władze niemieckie dotrzymały warunków umowy kapitulacyjnej. W wyznaczonych punktach Niemcy dostarczyli odpowiednią ilość środków transportu samochodowego. Lekarz sztabowy, który nadzorował transport, nawoływał, by z Warszawy zabierać wszystko, co się może przydać w szpitalu, gdyż nie należy liczyć na to, co dadzą władze obozowe.

Pierwszy transport (komendant mjr dr Wacek) skierowano do stalagu XI Altengrabow. Tam został włączony do szpitala jeńców polskich z 1939 r.

Drugi transport wyruszył 7 października, ale został przez gestapo i SS skierowany do obozu koncentracyjnego w Radogoszczy pod Łodzią. Dzięki usilnym staraniom dr. Bayera i dr. Dolnego u władz sanitarnych Wehrmachtu, po dwóch dniach pobytu w Radogoszczy transport skierowano do Zeithain.

W czasie przewożenia rannych z pociągu do obozu w Radogoszczy, a następnie na dworzec, ludność Łodzi entuzjastycznie witała powstańców kwiatami i obdarowywała paczkami żywnościowymi, mimo zakazów żandarmów grożących użyciem broni. Transport przybył do Zeithain 14 października 1944 roku.

Następny transport skierowany do Zeithain odjechał z Warszawy dopiero 11 października i przybył tam 13 października.

Odległość od stacji kolejowej Jacobstahl do obozu wynosiła ok. 2 kilometrów. W przenoszeniu chorych i rannych pomagali Włosi.

Przed wejściem do obozu wszystkie bagaże rewidowano, a każdą osobę wstępnie przesłuchiwał kapitan Abwehry Stachel. Podstawowe pytanie dotyczyło nazwiska. Zgodnie z warunkami kapitulacji, każdy powstaniec powinien w obozie występować pod własnym – prawdziwym nazwiskiem, a nie przybranym (fałszywym). Powstańcy z różnych względów nie zastosowali się do tego wymagania, jak również nie podawali prawdziwych danych osobowych.

 

Polski Szpital Wojskowy w Zeithain (pierwotna nazwa Szpital Jeńców AK i Internowanych w Zeithain) był częścią obozu jenieckiego 304 N Stammlager IV B Reserre Lazarett Zeithain.

Komendantem obozu-szpitala był Naczelny Lekarz Sztabowy Liicke, a polskiego szpitala Lekarz Sztabowy Hoeffner.

Na szpital Niemcy przeznaczyli 25 drewnianych baraków, z których każdy mógł pomieścić na piętrowych pryczach 60-70 jeńców. Baraki były mocno zapluskwione, zimą słabo ogrzewane.

Wodę do celów spożywczych i sanitarnych trzeba było nosić ze studni.

Nieczystości rannych i chorych wynosili z baraków sanitariusze w tzw. kiblach (dużych wiadrach) do latryn. Pralnię i kuchnię wybudowała kolumna robocza pod kierunkiem mgr. Jana Sawczaka-Knihinickiego i Ludwika Lipeckiego-Stawa.

Po przybyciu do obozu płk dr Strehl wydał odpowiednie rozkazy organizacyjne i dotyczące spraw porządkowych.

Wyżywienie składało się z trzech posiłków dziennie.

Rano kawa i chleb – porcja na cały dzień 300 gramów, margaryna lub mała kostka masła i plasterek wątrobianki.

Obiad składał się z zupy brukwiowej z dodatkiem 2-3 małych ziemniaków i małej kostki mięsa.

Kolacja: herbata ziołowa, marmolada, margaryna.

W szpitalu w Zeithain przebywało od 13 października 1944 r. do 11 sierpnia 1945 r

łącznie 1572 chorych, rannych, internowanych i personelu

(862 mężczyzn i 710 kobiet).

 

Według Głównej Księgi Chorych przebywało w tym czasie 1 029 rannych i chorych (772 mężczyzn i 257 kobiet). Najwięcej było pacjentów z ranami postrzałowymi. Dużo było także przypadków złamań wskutek ciężkich ran postrzałowych (np. od czołgów, bombardowania, min powietrznych i granatów).

 

W szpitalu pracowało 58 lekarzy wszystkich specjalności, 5 lekarzy stomatologów, 5 magistrów farmacji, 58 pielęgniarek dyplomowanych, 110 sanitariuszek i 10 studentów medycyny oraz 60 pracowników administracyjnych – w kuchni, pralni, warsztatach naprawczych itp.
Szpital miał własną salę operacyjną, pracownię Rtg, laboratorium analityczne, aptekę, warsztat techniki medycznej, krawiecki, szewski, kuchnię i pralnię. Całe wyposażenie przywieziono z Warszawy.
Naczelnym chirurgiem był ppłk dr Tadeusz Bętkowski, a konsultantem ortopedą mjr dr Michał Grobelski.
Leczenie rannych polegało na chirurgicznym opracowaniu ran – przemywaniu i stosowaniu jałowych opatrunków. Duże uznanie chirurgów zyskała metoda dra T. Bętkowskiego – przemywania ran 3% roztworem dwuwęglanu sodu. Jak się okazało roztwór ten skutecznie zmieniał niekorzystny odczyn kwaśny środowiska na zasadowy i powodował lepsze gojenie ran. Zabiegi operacyjne były wykonywane na sali operacyjnej (której urządzenie, jak wspomniano, przywieziono z Warszawy). Jak na warunki drewnianego baraku sala operacyjna była wzorowo czysta i nie było przypadku powikłania wskutek niedostatecznej sterylności operacji.
Ppłk dr Tadeusz Bętkowski był znakomitym operatorem, wkrótce więc niemieccy chirurdzy z Drezna przyjeżdżali i podziwiali jego mistrzostwo.
Gojenie ran u wyczerpanych w Powstaniu żołnierzy, a następnie głodzonych w obozie jeńców przebiegało źle. Brzegi ran nie zrastały się, nie tworzyła się ziarnina, nie zamykały przetoki.
Szczególnie trudno goiły się rany kostne po granatach i minach.

 

Ustaloną obsadę szpitala musiał zatwierdzić Naczelny Lekarz Sztabowy Liicke. Uznał on liczbę medyków za podejrzanie dużą (około 20). Ponieważ tylko część z nich miała odpowiednie zaświadczenie, Liicke, nieuznający studiów konspiracyjnych, zarządził dla wszystkich egzamin sprawdzający.

Każdy otrzymał trzy pytania z anatomii. Jeśli pytany odpowiedział dobrze, zostawał uznany za medyka i otrzymywał zaświadczenie zaliczające go do pracowników służby zdrowia i upoważniające, zgodnie z konwencją genewską, do pracy przy chorych i rannych. Osoby, które nie zdały egzaminu, miały być przekazane do zwykłego stalagu. Mimo groźnych zapowiedzi Niemców, osoby te pełniły jednak różne funkcje w szpitalu, dzięki dyplomatycznym staraniom płk. dr. Strehla.

 

Paczki żywnościowe Czerwonego Krzyża, które nadeszły w połowie grudnia 1944 roku, zawierające konserwy mięsne, mleko, ryż, czekoladę, mąkę, tłuszcze sprawiły, że kondycja rannych i chorych uległa poprawie i rany zaczęły się lepiej goić.
Ranni i chorzy, po wyleczeniu, stawali przed komisją i otrzymywali odpowiednie orzeczenia oraz skierowania albo do pracy w okolicznych fabrykach, albo do stalagów.
W szpitalu urodziło się 11 zdrowych dzieci. Zmarło natomiast 46 rannych i chorych (29 rannych powstańców, 6 osób personelu, 6 żołnierzy z 1939 roku, 3 partyzantów słowackich, 1 dziecko repatriantów i jedna sanitariuszka zastrzelona przez strażnika z wieży strażniczej).
W szpitalu działało duszpasterstwo. Kapelanem był ksiądz Albin Jakubczak, który udzielił kilku ślubów, ochrzcił narodzone dzieci i odprowadził na wieczny spoczynek wszystkich zmarłych.
Od pierwszych dni działały chór mieszany, chór rewelersów, teatrzyk kabaretowy. Z przemyconego do obozu radia pochodziły codzienne wiadomości o sytuacji na frontach. Rzecz niesłychana… przemycono kilka psów, ale po pewnym czasie wszystkie zostały zabrane i zapewne stracone, poza jednym, państwa Bętkowskich, który wrócił po kilku dniach i przedostał się pod drutami.

 

W dwóch ucieczkach z obozu brało udział 5 ozdrowieńców. Na wyróżnienie zasługuje dwukrotna ucieczka chorej M. K. W nocy przeszła przez druty tuż pod wieżyczką strażnika, który – jak wynikało z jej obserwacji – spał. Zbiegłą złapano poza obozem w najbliższym miasteczku.

 

Sąsiadami szpitala polskiego były: szpital radziecki – wielotysięczny i szpital włoski (partyzanci i żołnierze, którzy nie złożyli przysięgi po przewrocie marszałka Badoglio) oraz przez pewien czas oddział TBC żołnierzy polskich z 1939 roku.

 

W połowie marca 1945 r. zamiast obiecanych mundurów przyszedł transport szalików i kalesonów. Podobno wagony z mundurami uległy rozbiciu w czasie nalotów na Drezno. Okazało się, że z kalesonów można uszyć zgrabne bluzki, a szaliki były materiałem na spódniczki. Po kilku dniach większość pielęgniarek i sanitariuszek paradowała w mundurkach
á la Zeithain ’45 – białe bluzki i zielone spódniczki.

W nocy 21 kwietnia 1945 r. dowództwo i strażnicy niemieccy opuścili obóz. Wtedy płk dr Leon Strehl objął cały obóz, wraz z jeńcami włoskimi i radzieckimi, opieką lekarską aż do przybycia sowieckiego personelu lekarskiego po 23 kwietnia.

23 kwietnia szpital został uwolniony i włączony do szpitala Armii Czerwonej jako polski oddział „Gospitala Leontiewa”.

Po wyzwoleniu obozu, kwatermistrzowie szpitala przypędzili do tzw. przedobozia kilkanaście krów z majątku najbliższego grafa, urządzili oborę i odtąd do wyjazdu do kraju ranni mieli codziennie świeże mleko, rosoły i mięso.

Po uwolnieniu obozu wysłano do kraju w transportach konnych lub kolejowych 600 rannych i członków personelu. 152 osoby udały się na Zachód.

W kilku transportach do kraju wróciła większość ozdrowieńców. Dr Kazimierz Bartenbach zawiózł transportem naszej II armii do sanatorium w Wysokiej Łące 15 chorych na gruźlicę. Ostatni transport wyruszył do kraju 10 sierpnia i został ulokowany w Toruniu jako szpital PCK. Do marca 1946 roku chorzy byli stopniowo wypisywani lub przekazywani do innych szpitali. W marcu 1946 r. szpital zakończył działalność.

 

Polski Szpital Wojskowy w Zeithain z kilku względów zasługuje na miano wyjątkowego:

1. Doskonale zorganizowany jak na warunki szpitala wojennego zburzonej Warszawy.

2. Wszyscy pracownicy szpitala byli wzorami zaangażowania.

3. Był to jedyny szpital koedukacyjny jeniecki na terenie Niemiec.

4. Lekarzom towarzyszyły rodziny, które miały status internowanych.

5. Działało duszpasterstwo.

6. Na świat przyszło 11 zdrowych dzieci!

7. W dniach paniki frontowej, której Polacy nie ulegli – objęli opieką szpitale włoski i radziecki.

8. Na rozkaz płka dra Leona Strehla cała dokumentacja szpitala została przywieziona do kraju przez kaprala pchor. Stanisława Kowalskiego (Iwankiewicza) i złożona w PCK.

9. Wspomnienia o szpitalu wydało 11 autorów, a Stanisław Iwankiewicz w różnych czasopismach lekarskich ogłosił 12 pozycji.

Ponadto, po wojnie następujący lekarze szpitala z Zeithain uzyskali stopnie i tytuły naukowe:
Doc. Stanisław Manczarski – profesor anatomopatologii i rektor AM w Gdańsku; dr Janina Krzyżanowska – prof. interny w Gdańsku; dr Tadeusz Gerwel – doc. otolaryngologii w Poznaniu (pracował w Gdyni); dr Czesław Gerel – prof. biologii w Poznaniu; dr Tadeusz Bętkowski – doc. chirurgii w WAM Warszawa; student Wacław Sitkowski – prof. kardiochirurgii w Warszawie; dr Florian Nowacki – prof. urologii we Wrocławiu; dr Adam Pacyński – prof. interny i higieny we Wrocławiu; doc. Witold Cybulski – prof. stomatologii w Belgii; student Antoni Aroński – prof. anestezjologii we Wrocławiu; student Stanisław Kowalski (Iwankiewicz) – prof. otolaryngologii i rektor AM we Wrocławiu.
Na Dolnym Śląsku pracowali następujący lekarze z Zeithain: dr Stanisław Bayer – chirurg i dyr. szpitala w Jaworze; dr Marian Kwiatkowski – otolaryngolog w Szpitalu im Babińskiego, ordynator; dr Jan Durko – otolaryngolog w przychodni we Wrocławiu; dr Mieczysław Zieliński – ginekolog w szpitalu w Jaworze; dr Kazimierz Dzik – chirurg w szpitalu w Bolesławcu; dr Michał Jagodowski – internista w Karpaczu; dr Kazimierz Bartenbach – w sanatorium przeciwgruźliczym w Wysokiej Łące.
Niechaj ten artykuł będzie kolejnym hołdem dla wszystkich lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszek, aptekarzy, pracowników administracji i personelu gospodarczego, którzy z takim zaangażowaniem i poświęceniem pracowali ochotniczo na wyznaczonych stanowiskach, zgodnie z najlepszymi zasadami etyki lekarskiej, pielęgniarskiej i patriotycznej.

Niemieckie źródła notują, że „…Personel pielęgniarski i pomocniczy pracował z wielkim zaangażowaniem, tak że w krótkim czasie udało się osiągnąć nieznany dotąd w Zeithain standard higieny”.

W Zeithain pozostali też niestety zmarli.
Dzięki inicjatywie Jensa Nagla (historyka) w latach 90. w Zeithain powstało Muzeum Jeńców Wojennych. Liczne materiały: spisy jeńców polskich, fotografie itp. uzyskał p. Nagel od Stanisława Iwankiewicza (Kowalskiego).

30 sierpnia 2002 r. w Neubensdorf odbyło się uroczyste poświęcenie tablicy upamiętniającej zmarłych jeńców wojennych, żołnierzy WP z 1939 r. oraz Armii Krajowej – uczestników Powstania Warszawskiego – z Polskiego Szpitala Wojskowego w Zeithain.

Uroczysość z udziałem przedstawicieli władz niemieckich i polskich odbyła się dzięki zaangażowaniu dr. Gustawa Bekkera.

 

Materiały źródłowe:

– Stanisław Iwankiewicz, Polski Szpital Wojskowy w Zeithain

– Hasła opracowane w Encyklopedii Powstania Warszawskiego

– Informacje internetowe