<< powrót

Pamiętnik TLW 2013

Michał Bułhakow. Zarys biografii lekarza cz.1

Anton ŻAWROCKI

Michał Bułhakow. Zarys biografii lekarza

cz.1

Michał Bułhakow – światowej sławy rosyjski pisarz początku XX wieku, znany jest przede wszystkim z powieści Mistrz i Małgorzata. Jego fenomen polega na niezwykłej umiejętności łatwego przekazu trudnych treści filozoficznych z jednej strony, z drugiej – przekaz ten ma kilka poziomów, odnosi się do różnych grup czytelników i w znacznym stopniu jest przekazem uniwersalnym. Jakie jest źródło takiego wyjątkowego rozumienia ludzkiej psychologii? Skąd się biorą niezwykle barwne postacie w utworach pisarza? Dlaczego tak często pojawiają się w nich wątki diaboliczne? Skąd się bierze wyjątkowa spostrzegawczość Mistrza? Spróbujmy prześledzić drogowskazy w życiu pisarza, zwłaszcza w okresie, kiedy był lekarzem praktykiem.

 

Dzieciństwo i początki edukacji

Ród Bułhakowów na Rusi był znany od dawna, wzmianki o nim spotyka się w średniowieczu. Nazwisko Bułhakow pochodzi od tureckiego słowa bułha, co znaczy machać, wstrząsać. Jednocześnie nazwisko to spotykamy na liście tych nazwisk, które przypisywano do litewskiego herbu Syrokomla.

Zarówno matka Michała Bułhakowa, Warwara Michajłowna Pokrowska, jak i jego ojciec, Afanasij Iwanowicz Bułhakow, pochodzili z rodzin popowskich.

Ślub zawarli w Kazaniu, następnie przenieśli się do Kijowa, gdzie Afanasij Bułhakow podjął pracę w Kijowskiej Akademii Duchownej jako docent. Ich pierwszym dzieckiem był Michał, który urodził się 3 maja 1891 roku; otrzymał imię na cześć Michała Archanioła, patrona Kijowa. Rodzice nie posiadali własnego domu, zamieszkiwali w odnajmowanych kwaterach i zmieniali je kilkakrotnie. W kolejnych latach rodzina powiększyła się o sześcioro rodzeństwa; przestrzegała zasad prawosławnej tradycji miłości i harmonii.

W roku 1906 Bułhakowowie wynajęli piętro w domu przy ul. Andrzejewskiej 13, które na długie lata stało się wspólnym gniazdem rodzinnym. Poza tym na przedmieściu Kijowa, w Buczy, zakupili letnisko z posagu Warwary Michajłowny.

W roku 1901 Michał został przyjęty do pierwszej klasy I gimnazjum, poprzedzonej rokiem przygotowawczym w II Kijowskim gimnazjum. Kwestia studiów teologicznych Michała podobno w rodzinie nie była rozpatrywana. Powszechnie znany był fakt, że poziom kształcenia w gimnazjum był wyższy niż w seminarium duchownym. Wyniki Michała w nauce nie były imponujące. Na świadectwie maturalnym stopień bardzo dobry uzyskał tylko z prawa Bożego i z geografii. Gimnazjalista Bułhakow trzymał się osobno, zaciekle bronił, czasem nawet w bójkach, swoich poglądów, unikał spotkań towarzyskich i właściwie niczym się nie wyróżniał. Znany był w środowisku z monarchicznych poglądów, których nie zmienił do końca życia. Bardzo wcześnie zaczął czytać i pisać, z pasją uprawiał tenis i krokiet, uwielbiał operę i teatr. Ze świadectw matki wiemy, że w wieku 7 lat napisał swój pierwszy utwór Przygody Swietlaka.

14 marca 1907 roku po długiej chorobie (przewlekłe kłębuszkowe zapalenie nerek) zmarł ojciec Michała Afanasij Iwanowicz. Na krótko przed śmiercią otrzymał awans na profesora zwyczajnego Akademii, z czym wiązała się wysoka pensja i emerytura, która przeszła potem na rodzinę.

 

Studia

Po ukończeniu gimnazjum Bułhakow 7 lipca 1909 roku wysłał do rektora Kijowskiego Imperatorskiego Uniwersytetu św. Włodzimierza podanie z prośbą o przyjęcie na wydział medyczny. Jesienią 1909 r. razem z nim pierwszy rok studiów medycznych rozpoczęło 286 studentów. Na wydziale medycznym były 23 katedry i 27 profesorów. Cały wydział liczył w tym czasie 1309 studentów.

Decyzja o wyborze kierunku studiów nie była przypadkowa. W rodzinie Bułhakowów zawód lekarza wybrało trzech wujków ze strony matki oraz jeden wujek ze strony ojca. Niewykluczone, że najbardziej przekonująca była postać Mikołaja Pokrowskiego, współpracownika znanego w Moskwie profesora Snegirewa, założyciela Instytutu Ginekologicznego. Kolejnym związanym z Michałem lekarzem i przyjacielem rodziny był Feofil Gawriłowicz Janowski, przyjaciel i rówieśnik Afanasija Iwanowicza. Długo studiował za granicą i rozpoczynał jako patomorfolog w Aleksandrowskim Szpitalu w Kijowie, zakładając tam laboratorium bakteriologiczne. Jednocześnie praktykował jako internista. W roku 1905 objął katedrę diagnostyki wydziału medycznego Uniwersytetu Kijowskiego, a następnie przez długie lata był kierownikiem katedry „terapii szpitalnej”. Zasłynął również jako inicjator powstania w Kijowie Instytutu Ftyzjatrii i walki z gruźlicą. Prawdopodobnie on udzielał pomocy medycznej ojcu Michała Bułhakowa w ostatnich latach jego życia.

Niejednoznacznie w ocenie biografów wyglądają relacje z dr. Iwanem Pawłowiczem Woskresenskim, ojczymem Michała. Był to bardzo bliski uczeń Feofila Janowski ego, dyrektora i jednocześnie lekarza w Aleksandrowskim sierocińcu. Z matką Bułhakowa łączyły go wspólne zainteresowania – ona aktywnie udzielała się w pracy Frebelwskiego dobroczynnego stowarzyszenia jako członek zarządu, później jako skarbnik. Stowarzyszenie to prowadziło przedszkole, szkołę i instytut oraz pomagało biednym rodzinom. Wiadomo, że przez dłuższy okres po śmierci Afanasija Bułhakowa byli oni sobie bardzo bliscy, natomiast zamieszkali razem dopiero w 1918 roku. Nie od razu Michał zaakceptował ojczyma. Z czasem okazało się, że dr Woskresenski jest mu znacznie bliższy światopoglądowo, jako ateista i zwolennik teorii Darwina, niż bracia i siostry, podobnie jak matka, bardzo religijni. Poza dysputami, które często odbywały się w ciepłej, rodzinnej atmosferze, różnica poglądów nie powodowała większych konfliktów.

Zawód lekarza wybrał również młodszy brat Michała Bułhakowa, Mikołaj. W 1917 r. rozpoczął on studia na tym samym wydziale medycznym. Z powodu rewolucji październikowej, wojny domowej itp. kontynuował je później w Zagrzebiu, po czym przez dłuższy czas pracował w laboratorium bakteriologicznym w Paryżu, u prof. Felixa Derela, odkrywcy bakteriofagów. Był organizatorem służby bakteriologicznej w Meksyku. Podczas II wojny światowej brał czynny udział w działalności francuskiego ruchu oporu, a po wojnie do końca swoich dni pracował w Instytucie Pasteura.

W marcu 1913 r. Michał Bułhakow ożenił się z Tatianą Nikołajewną Lappą, wywodzącą się z rodziny handlowca pochodzenia estońskiego, zamieszkałego w Saratowie. Rodzina Tatiany nie była przychylna temu związkowi. Z jej wspomnień wiemy, że był to trudny, a zarazem piękny okres w życiu Michała. Tatiana Lappa bardzo lubiła teatr i muzykę, bywali więc często na różnych spektaklach. Nie odmawiali sobie pójścia do restauracji czy przejażdżki bryczką. Rodzina miewała kłopoty finansowe, toteż Michał Bułhakow musiał łatać domowy budżet korepetycjami i niekiedy korzystać z pomocy rodziny.

Mimo trudnej sytuacji kontynuował studia medyczne. W sierpniu 1914 r. podczas ferii Michał gościł wraz z żoną w jej rodzinnym mieście Saratowie. Tu dowiedzieli się o wybuchu I wojny światowej. Michał Bułhakow przyjął propozycję teściowej i rozpoczął pracę w szpitalu, znajdującym się pod jej patronatem.

Pierwszy transport z rannymi przybywa do Saratowa 24 sierpnia 1914 r. Od tego momentu w ciągu miesiąca pracy przez punkt ewakuacyjny w Saratowie przeszło 2975 rannych. Część z nich trafiała do szpitala, w którym pracował Michał. Jesienią wraz z żoną wracają do Kijowa. Czekał Michała najtrudniejszy, piąty rok studiów, którego program bez względu na trwającą wojnę i zapotrzebowanie na lekarzy pozostał bez zmian.

13 maja 1915 r. Bułhakow pisze podanie do rektora: „Będąc uznanym za niezdolnego do służby polowej, niniejszym proszę Jego Magnificencję o wydanie mi zaświadczenia o tym, że jestem studentem V roku medycyny, celem przedstawienia go w zakładzie opieki zdrowotnej”. Po uzyskaniu takiego zaświadczenia od 18 maja rozpoczyna pracę w jednej z placówek Czerwonego Krzyża, chociaż zwolnienie od służby wojskowej dawało mu możliwość podjęcia pracy także w innych regionach carskiej Rosji.

W Kijowie, jako mieście przyfrontowym, w tym czasie powstają dziesiątki szpitali. Szpital otwarto również w gimnazjum, które ukończył Bułhakow, oraz w budynkach Politechniki Kijowskiej. Bułhakow pracował w dużym szpitalu wojskowym na Peczersku, dobrze mu znanym, tutaj bowiem zlokalizowanych było wiele klinik uniwersyteckich. Na bazie tego szpitala został też utworzony szpital Czerwonego Krzyża i kilka oddziałów chirurgicznych.

Tymczasem pogarsza się sytuacja na froncie, przegrane walki w Galicji i w Polsce. Podczas ofensywy 1915 r. armia rosyjska straciła 2 miliony żołnierzy. Wojska niemieckie zajmują Równe, Łuck, Grodno. W tych warunkach pod koniec roku Michał Bułhakow rozpoczyna przygotowywanie się do egzaminów dyplomowych. 3 stycznia otrzymuje świadectwo zaliczenia kursu wydziału medycznego, z listą ocen wszystkich zaliczeń i egzaminów. Ewidentny jest duży rozrzut ocen: wysokie z przedmiotów klinicznych oraz większość ocen dostatecznych z dziedzin podstawowych.

1 lutego 1916 r. Michał Bułhakow zwraca się z prośbą o dopuszczenie do egzaminów dyplomowych w pierwszej sesji egzaminacyjnej. I już 6 kwietnia dostaje tymczasowe świadectwo wydane przez kancelarię uniwersytecką. Czytamy w nim: „W lutym – marcu M. A. Bułhakow został poddany przez medyczną komisję egzaminacyjną ustalonemu sprawdzeniu, po zakończeniu którego uzyskał stopień lekarza z wyróżnieniem…”. Uzyskanie takiego wyróżnienia nie było łatwe, na roku dostawało je około 8–10 absolwentów. Trzeba było zaliczyć egzaminy z 20 dziedzin, czasem po kilka dziennie. Po otrzymaniu dyplomu w kwietniu 1916 roku, Bułhakow podobnie jak wszyscy jego koledzy z roku podpisuje zgodnie z ustalonym porządkiem „Wydziałową przysięgę”, odpowiednik przysięgi Hipokratesa. Oryginał dyplomu wydano mu dopiero 31 października 1916 roku.

Praca w zawodzie

Pod koniec maja następuje przełom na froncie. Dowodzący Południowo-Zachodnim Frontem generał Brusiłow po dokładnych przygotowaniach rozpoczyna wielką ofensywę. Świadomy dużych strat, podciąga bazy szpitalne jak najbliżej linii frontu, do Kamieńca Podolskiego i nieco później do Czerniowiec. Michał Bułhakow zostaje tu skierowany, już jako dyplomowany lekarz, razem z oddziałem chirurgicznym kijowskiego szpitala wojskowego. Zetknął się tam z ogromną liczbą rannych, z wysokim odsetkiem śmiertelności, wynikającej głównie z braku prawidłowo zorganizowanej ewakuacji. Wiele zabiegów młodzi lekarze musieli wykonywać „w locie”, w trudnych warunkach. Michał dużo operuje, całe dni spędza na sali operacyjnej. Razem z nim pracuje żona Tatiana, która pomaga lekarzom podczas zabiegów, sterylizując materiał i narzędzia. Na początku ofensywy wszystkie rodziny ewakuowano do Kijowa. Nieco później Tatiana wraca do Czerniowiec jako pielęgniarka Czerwonego Krzyża.

16 lipca 1916 r. Bułhakow został zmobilizowany do służby wojskowej i skierowany do rezerwy moskiewskiego departamentu wojskowo-sanitarnego. Stamtąd oddelegowano go do pracy we wsi Nikolskoje w guberni smoleńskiej. Na nowym stanowisku rozpoczyna pracę we wrześniu 1916 roku. Ten okres był niezwykle inspirujący dla Bułhakowa pisarza i stanowił wielkie wyzwanie dla lekarza, była to bowiem pierwsza praca na samodzielnym stanowisku. Mogą o tym świadczyć Zapiski młodego lekarza, powstałe kilka lat później na podstawie prowadzonych dzienników. Cechowała je niezwykła dokładność opisanych szczegółów. Oto fragment Zapisek:

„Powiem krótko: czterdzieści wiorst, które dzielą miasto powiatowe Graczowkę od muriowskiego szpitala, zajęło nam – mnie i mojemu woźnicy – pełną dobę… Wyglądałem nietęgo: nogi zdrętwiały mi do tego stopnia, że mimo woli od razu, na tym podwórzu, zacząłem wertować w myślach podręczniki, czy rzeczywiście istnieje taka choroba, przy której sztywnieją człowiekowi mięśnie… Przyznaję, że upadłem na duchu i przeklinałem szeptem medycynę oraz własne podanie złożone pięć lat temu na ręce rektora uniwersytetu… Poznałem już wszystkich: felczer nazywał się Demian Łukicz, położne Pelagia Iwanowna i Anna Nikołajewna. Zdążyłem nawet zwiedzić szpital i upewniłem się, że wyposażony jest wyjątkowo dobrze… –A jakże – zauważył słodkim głosem Demian Łukicz – wszystko dzięki staraniom pańskiego poprzednika, Leopolda Leopoldowicza. Operował od rana do wieczora. – Poczułem, że oblewam się zimnym potem, i popatrzyłem ze smutkiem na błyszczące oszklone szafki”.

Okazało się, że ten poprzednik odszedł i Bułhakowowi nie pozostawało nic tylko przejąć cały szpital, od samego początku będąc skazanym na porównywanie z poprzednikami przez personel i pacjentów. Rzeczywisty poprzednik Bułhakowa, dr Smrczek Leopold Leopoldowicz, pracował tutaj od listopada 1902 do marca 1914 roku.

„Zeszliśmy potem na dół, do apteki; przekonałem się z miejsca, że jeżeli czegokolwiek w niej brakuje, to chyba tylko ptasiego mleczka. W dwóch mrocznych pokojach pachniało ziołami i na półkach stało wszystko, czego dusza zapragnie. Były tu nawet zagraniczne firmowe leki – zbyteczne byłoby dodawanie, że nigdy o nich nie słyszałem”.

Ale był jeszcze jeden niezwykle wartościowy spadek po doktorze Smrczku: „Siedziałem i patrzyłem jak zaczarowany na trzecie osiągnięcie legendarnego Leopolda – pełną książek szafę biblioteczną. Samych tylko podręczników chirurgii w języku rosyjskim i niemieckim naliczyłem pobieżnie około trzydziestu tomów. A literatura z zakresu terapii! A wspaniałe atlasy skórne!”. Razem z tym olbrzymim spadkiem dr Smrczek pozostawił po sobie jeszcze dobrze wyszkolony personel medyczny, który był Bułhakowowi wyjątkowo pomocny.

Cały cykl „Zapisek”, poza dokładnym, niemal podręcznikowym opisem schorzeń medycznych, otwiera przed nami świat wewnętrzny młodego doktora, wątpliwości diagnostyczne, rozterki moralne, emocje związane z zachowaniem pacjentów i ich rodzin.

„Nie moja wina – prześladowała mnie uparta, natrętna myśl. – Mam dyplom i piętnaście ocen bardzo dobrych. Uprzedzałem ich w mieście, że wolałbym na razie posadę młodszego lekarza. Co z tego – uśmiechali się tylko i powtarzali: »Nabierze pan wprawy«. Nabiorę, a jakże. Przywiozą pacjenta z przepukliną i co ja zrobię? Powiedzcie mi, jak sobie z tym poradzę? A zwłaszcza, jak się będzie czuł pacjent z przepukliną w moich rękach? Ocknie się chyba na tamtym świecie (przeszył mnie zimny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa). Niewybaczalna lekkomyślność! Trzeba było odmówić stanowczo. Postaraliby się o jakiegoś nowego Leopolda”.

Rzeczywiste obciążenie Michała Bułhakowa w nikolskim szpitalu przedstawiało się następująco: obsługiwał on osiem gmin, gdzie mieszkały 36 583 osoby. W 1916 roku, w okresie pracy Bułhakowa, zgłosiło się do niego w październiku 306 chorych, w listopadzie 535, w grudniu 852. Wizyt ambulatoryjnych było w październiku 806, w listopadzie – 1198, w grudniu 1184. Chorych zakaźnych w październiku – 24, listopadzie – 42, grudniu 57. Leczenie stacjonarne w ciągu 3 miesięcy odbyło 82 chorych.

Rzeczywisty pierwszy chory został opisany w opowiadaniu Pierwszy obrót.

„Drżącymi palcami zapaliłem pośpiesznie lampę i zacząłem się ubierać. Pół do dwunastej… Co tam z tą kobietą, dlaczego ma ciężki poród? Hm… może nieprawidłowe położenie płodu… wąska miednica… albo coś jeszcze gorszego. Tego tylko brakowało, żebym musiał używać kleszczy! Może od razu odesłać ją do miasta? Nie, w żadnym wypadku! Każdy powie: też lekarz, dobre sobie! Zresztą nie mam prawa tak postąpić. A więc wszystko muszę zrobić sam. Tylko co zrobić – diabli wiedzą. Najgorzej będzie, jeśli zdradzę się swoim niezdecydowaniem: wstyd przed personelem. Ale nie ma sensu denerwować się, muszę najpierw zobaczyć, z czym mam do czynienia… – No i co się tu u was dzieje? – zapytałem dziwiąc się, że mój głos brzmi pewnie i spokojnie. – Poprzeczne położenie – odpowiedziała szybko Anna Nikołajewna”.

Jak się okazało, położna miała rację. Rozpoznanie, które współcześnie nie stanowi zagrożenia życia, dzięki wykonaniu cięcia cesarskiego, jeszcze 100 lat temu wiązało się z wysoką śmiertelnością.

„Ach, dobrze by poczytać Doderleina! – myślałem ze smutkiem. Niestety, było to zupełnie niemożliwe, zresztą cóż by mi pomógł w tej chwili Doderlein? … Powoli i nieśmiało przystąpiłem do badania wewnętrznego. Mimo woli wypłynęła mi w pamięci scena z sali operacyjnej na klinice położniczej. Jaskrawo płonące światło elektryczne w matowych kulach, lśniąca kaflowa posadzka, wszędzie błyszczące krany i przyrządy, asystent w śnieżnobiałym kitlu manipuluje nad położnicą, a wokół niego trzech młodszych lekarzy, praktykanci, tłum studentów… Tutaj natomiast jestem sam jak palec; mam przed sobą cierpiącą kobietę i odpowiadam za jej życie…

– Poprzeczne położenie… skoro poprzeczne położenie, trzeba zrobić… trzeba zrobić…

– Obrót na nóżkę – nie wytrzymała Anna Nikołajewna, ale powiedziała to niby do siebie.

Stary, doświadczony lekarz zerknąłby na nią groźnie za to, że wyskakuje z podpowiedzią. Aleja nie miałem jej tego za złe…

– Tak jest – potwierdziłem znacząco – obrót na nóżkę.

Stanęły mi przed oczyma stronice z książki Doderleina. Obrót wewnętrzny… obrót zewnętrzny… obrót złożony…

Stronice, stronice… a na nich rysunki. Miednica, wykrzywione, przyduszone niemowlę z olbrzymią głową… zwisająca rączka, na rączce pętla…

A przecież czytałem to całkiem niedawno. W dodatku podkreślałem, zastanawiałem się wnikliwie nad każdym słowem, usiłowałem wyobrazić sobie współzależność poszczególnych czynności…W trakcie lektury miałem wrażenie, że cały tekst pozostaje jakby wyryty w mózgu…

A teraz ze wszystkiego, co przeczytałem, utkwiło mi w pamięci jedno jedyne zdanie: »…Położenie poprzeczne jest położeniem wyjątkowo niekorzystnym «.

Co prawda, to prawda. Jest wyjątkowo niekorzystnym dla kobiety jak i dla lekarza, który zaledwie sześć miesięcy temu skończył studia.

– Cóż… Będziemy zaczynać – powiedziałem. Twarz Anny Nikołajewny przybrała ożywiony wyraz.

–  Proszę przygotować chloroform – zwróciła się do felczera. Świetnie się składa, że to powiedziała; nie byłem nawet pewien, czy taką operację robi się pod narkozą. Oczywiście, że pod narkozą, jak by mogło być inaczej! A jednak muszę zajrzeć do Doderleina.

Spłukałem ręce i powiedziałem:

–               No więc tak… Przygotowujcie się do narkozy, układajcie ją na stole, a ja zaraz wrócę, wezmę tylko z domu papierosy”.

Prawdopodobnie niejednokrotnie przed zabiegiem Michał Bułhakow sięgnie po „papierosa” czy „zapałki” celem sięgnięcia po wiedzę.

„…Jest mój Doderlein! Chirurgia położnicza. Przewracałem w pośpiechu szeleszczące glansowane kartki. »…Obrót płodu zawsze jest operacją niebezpieczną dla matki… «

Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach.

»Zasadnicze niebezpieczeństwo polega na możliwości samoistnego pęknięcia macicy… «

»Gdy lekarz położnik, po wprowadzeniu ręki do macicy, na skutek braku przestrzeni lub pod wpływem skurczu macicy napotyka trudności przy dotarciu do nóżki płodu, powinien zaniechać dalszych prób dokonania obrotu… «

Dobrze. Jeśli nawet jakimś cudem stwierdzę, że »napotkałem trudności« i »zaniecham dalszych prób«, co mam robić wówczas z uśpioną kobietą? Co? –pytam”.

Będąc krytycznym wobec otaczającego nas świata, Michał Bułhakow niejednokrotnie w postaciach swoich bohaterów w sposób bezlitośnie szczery opisywał sylwetki ludzi ze swojego otoczenia. Z notatek widać, że wyjątkowo szczery pozostaje tam, gdzie opowiada o własnych wyzwaniach życiowych. A jednocześnie jest pełen szacunku dla ludzi otwartych, życzliwych i inteligentnych.

„Z kranów płynęła szumiąca woda, zaczęliśmy z Anną Nikołajewną myć i szorować obnażone do łokcia ręce. Anna Nikołajewna przy akompaniamencie jęków i krzyków opowiadała mi, jak przeprowadzał tego typu zabiegi mój poprzednik – doświadczony chirurg. Słuchałem ze wzmożoną uwagą, usiłując nie uronić ani słowa, i te dziesięć minut dały mi więcej niż wszystko, co przeczytałem z zakresu położnictwa, przygotowując się do egzaminu państwowego, na którym to egzaminie otrzymałem notę bardzo dobrą. Z urywkowych, niedokończonych zdań i rzuconych mimochodem aluzji dowiedziałem się tych rzeczy niezbędnych, których nie ma w żadnym podręczniku. A zatem w momencie, gdy przystąpiłem do wycierania idealnie białych i czystych rąk wyjałowioną gazą, byłem już pewny siebie i miałem w głowie sprecyzowany plan działań”.

I tym pierwszym razem Michałowi się udało. Każdy kolejny chory był ciężką szkołą sztuki lekarskiej. Tutaj nabrał pewności jako lekarz. Niewykluczone, że na bieżąco uczył się niektórych zabiegów, postępowania w najrozmaitszych schorzeniach internistycznych, a także w chorobach zakaźnych.

„Było już po pierwszej w nocy, kiedy powróciłem do domu. Na stole w moim gabinecie, w kręgu światła leżał sobie spokojnie Doderlein, otwarty na stronie z rozdziałem Niebezpieczeństwa obrotu. Siedziałem nad nim jeszcze z godzinę, przewracając kartki i popijając zimną herbatę. I tutaj nastąpiła ciekawa rzecz: wszystkie poprzednie mętne zdania stały się nagle zupełnie zrozumiałe, jakby rozjaśnione od wewnątrz – i właśnie wówczas, w nocy, na tym odludziu, przy świetle lampy, zrozumiałem, co oznacza prawdziwa wiedza.

Praca na wsi może mi dużo dać – myślałem zasypiając – trzeba tylko więcej czytać, ciągle czytać… czytać…”.

cdn.