<< powrót

Tajne Studia Medyczne w Warszawie 1940-1944

Dziennik z lat 1942-1945 cz.4

Irena Ćwiertnia-Sitowska

Dziennik z lat 1942–1945

Cz.4

Rok 1943

7 kwietnia, środa

Pacjentka po wczorajszym usunięciu macicy czuje się dobrze. Przywieziono mężczyznę z wypadku: kula przeszła przez mosznę i prawy pośladek,

wszystkie otoczki jądra były podbiegnięte krwią. Moszna przybrała wielkość dużej głowy. Zrobiono nacięcia, by usunąć krew. Na oddziale chirurgicznym została przeprowadzona laparotomia celem sprawdzenia całości pęcherza moczowego.

9 kwietnia, piątek

Docent Butkiewicz zmienił się radykalnie w stosunku do nas młodych. Na powitanie podawał nam rękę. Wygłaszał często pogadanki, udzielał wyjaśnień. Dr Kamiński wyjaśnił mi powstawanie szmeru sercowego przy niedomykalności zastawki dwudzielnej.

12 kwietnia, poniedziałek

Całe przedpołudnie na chirurgii miałam pełne ręce roboty. Wykonałam wszystkie opatrunki i zrobiłam dwa zastrzyki dożylne. Udały mi się bardzo dobrze. Jednemu przyglądał się dr Kamiński. W gabinecie lekarskim pochwalił mnie, powiedział, że się wyrobiłam.

13 kwietnia, wtorek

Od Andrzeja Janowskiego i Heńka Góralskiego dowiedziałam się, że otrzymali wezwania do Rzeszy. Po południu Jerzy zakomunikował mi przykrą nowinę. On otrzymał wezwanie. Jego ojciec biegał i usiłował coś załatwić i zdobyć upragniony ausweis. Myślałam o tym z niepokojem.

14 kwietnia, środa

Na chirurgię przywieziono kilkunastu poparzonych robotników. W fabryce celulozy miał miejsce ogromny wybuch. Widok nieopisanie potworny i wstrząsający. Całe ciała mieli poparzone i popalone. Skóra była zupełnie czarna. Twarze rozdęte ogromnym obrzękiem mało przypominały ludzki wygląd. Poparzenia były tak rozległe, że można było ich tylko pozawijać w prześcieradła nasiąknięte roztworem taniny. Prawie cała sala została zapełniona tymi nieszczęsnymi ludźmi. Przychodzące rodziny patrzyły przerażone. Nie mogły rozpoznać swoich najbliższych.

15 kwietnia, czwartek

Byłam na obchodzie z dr. Lewandowskim. Stan przywiezionych z wypadku bardzo ciężki. Walczą ze śmiercią. Dziś wyglądali jeszcze potworniej niż wczoraj. Twarze, a raczej całe głowy były rozdęte obrzę­kiem do nieprawdopodobnych rozmiarów.

Ogólne zmartwienie z powodu łapanek na mieście. Nikt z nas rano nie dotarł na czas do szpitala. Wobec tego zostałam na dyżurze. Tu bezpieczniej. Dowiedziałam się, że ojciec Jerzego stara się załatwić mu ausweis w rzeźni, znajdującej się obok szpitala.

17 kwietnia, sobota

Na chirurgii badaliśmy chorego na raka trzustki. Guz był tak olbrzymi, że sięgając w okolicę pęcherza moczowego powodował ucisk. Ten sam pacjent miał przed kilkoma dniami operację zwyrodniałej nerki z licznymi torbielami.

Poparzeni po wybuchu celulozy umierają po kolei. Wśród ich rodzin panuje wielka rozpacz.

19 kwietnia, poniedziałek

Opatrywałam codziennie kobietę, która miała amputowaną nogę bardzo wysoko, prawie koło pachwiny. Rana miała olbrzymią powierzchnię, będzie się goić bardzo długo. Opatrunek trzeba było wykonać z niezwykłą delikatnością, aby pensetą przy nakładaniu perforowanej ceratki i gazy nie urazić chorej. Starałam się ze wszystkich sił wykonać zabieg bezboleśnie. Ręka nie mogła mi drgnąć. Chora cieszyła się, gdy mnie widziała koło siebie. Nazywała mnie „złotą rączką”.

Podczas korepetycji na Starym Mieście co chwila słyszałam wystrzały i huki dolatujące z walczącego getta.

20 kwietnia, wtorek

Rano robiłam opatrunki i badałam chorych, pierwszego z przetoką pod łukiem żebrowym, prawdopodobnie na tle gruźlicy, i drugiego z wodniakiem jądra. Na opatrunkowej wycinano brzegi rany na głowie u pacjenta przywiezionego z wypadku, głównym chirurgiem był Jerzy Jendraszek.

21 kwietnia, środa

Jerzy poszedł załatwić otrzymanie ausweisu.

22 kwietnia, Wielki Czwartek

Nasze mieszkanie na ul. Przebieg bezpośrednio sąsiadowało z murem getta. Pobliskie budynki już spłonęły, ogień nie przedostał się przez czterometrowy mur. Byłam z Mamą na nabożeństwie u św. Anny, obejrzałyśmy bardzo wymowny grób Pana Jezusa i drzewo figowe – symbol odrodzenia. Na jego tle cienie żołnierzy. Byli gotowi czekać tylko na znak!

25 kwietnia, niedziela, Wielkanoc

Byłam z Mamą na rezurekcji u św. Anny. Panował bardzo podniosły nastrój. Procesja odbyła się wewnątrz kościoła. Śpiewano „Wesoły nam dzień dziś nastał, którego z nas każdy żądał, tego dnia Chrystus zmartwychwstał – Alleluja”. Z wielu oczu potoczyły się łzy. Każdy myślał o innym zmartwychwstaniu.

30 kwietnia, piątek

Odbyły się dwie operacje. Pierwsza – wycięcie gruczołu tarczycowego, niezwykle krwawy zabieg, i druga – usunięcie woreczka żółciowego z licznymi kamieniami (dr med. Kamiński).

4 maja, wtorek

Po obchodzie z dr. Kamińskim obliczałam leukocytozę we krwi.

6 maja, czwartek

Przyszłam późno do szpitala, gdyż zaspałam. Jerzy, zmęczony nocnym dyżurem i licznymi zabiegami, przywitał mnie na sali nr 3. Jeszcze pomagał rano dr. Twardowskiemu przy operacji.

8 maja, sobota

Z trudem udało mi się dzisiaj dotrzeć do szpitala. Znowu zaczęły się łapanki. Odbył się zabieg wycięcia gruczołu tarczycowego u mężczyzny.

13 maja, czwartek

Noc była straszna, od dawna takiej nie pamiętam; widna od rakiet, grzmiąca hukami spadających bomb. Nalot na lotnisko Okęcie trwał od jedenastej wieczór do drugiej w nocy. Do szpitala przywieziono wiele rannych osób. Tramwaje nie kursowały, linie byty uszkodzone na skutek nocnych nalotów.

3 maja, poniedziałek

Pobierałam krew od pacjenta, aby zbadać grupę, i zrobiłam zastrzyk dożylny.

19 maja, środa

Po kilkudniowym pobycie na wsi poza Warszawą, dowiedziałam się od Jerzego, że Anna przyznała się do tego, że pisała donos do gestapo. Bardzo to dziwne, gdyż jej ojciec to patriota. Wydawał razem z red. Witoldem Hulewiczem gazetkę konspiracyjną „Polska żyje”.

W Szkole na ul. Górskiego panują zupełne pustki. Wykłady zostały przerwane po niemieckiej odezwie wzywającej chłopców do Rzeszy.

22 maja, sobota

Dziś pannie Annie coś nowego strzeliło do głowy. Gdy przyszła rano do gabinetu lekarskiego, chodziła koło stołu, każdemu podawała rękę na powitanie. Podeszła do mnie, wyciągnęła rękę – nie mogłam uniknąć jej dotknięcia. Nikt z obecnych nie wiedział o jej haniebnej działalności. Wydawało mi się to niesamowite: ręka, która pisała na mnie donos, dotknęła mojej dłoni. Ogarnęło mnie obrzydzenie!

Na mieście znów wielki niepokój. W „Adrii” na ul. Moniuszki, w lokalu rozrywkowym dla Niemców, miała miejsce strzelanina.

24 maja, poniedziałek

Dziś byliśmy na wykładzie z interny, na trzecim piętrze u prof. Zdzisława Michalskiego.

Na Górskiego, w obecnej siedzibie Szkoły doc. Zaorskiego, usiłowaliśmy się dowiedzieć, jaki jest aktualny rozkład wykładów, ale nawet od sekretarki, pani Janiszewskiej, nie mogliśmy uzyskać konkretnej odpowiedzi. Panowało kompletne rozprzężenie. Podobno doc. Jan Zaorski musiał się ukrywać. Zastanawialiśmy się, czy zacząć uczęszczać do prosektorium na Oczki. Chodziło już tam kilku naszych kolegów. Czy kończyć anatomię patologiczną? Postanowiliśmy najpierw zaliczyć kolokwium z anatomii patologicznej.

27 maja, czwartek

Na obchodzie u dr. Bartoszka badaliśmy chorą z niewydolnością krążenia. Opukiwaliśmy i osłuchiwaliśmy jej serce. Dr Twardowski spytał Jerzego: „Co to za kino”? Anna zaczęła go ostentacyjnie uwodzić. Jerzy odpowiedział mu, że go to nie interesuje, gdyż ta dziewczyna to „diabeł wcielony”.

29 maja, sobota

Dziś ostatni dzień na oddziale chirurgicznym. Szybko minęło sześć miesięcy od pierwszego przyjścia do szpitala na ul. Sierakowskiego.

31 maja, poniedziałek

Rano udałam się po odbiór kenkarty z Urzędu Miejskiego. W rubryce zawód wpisano: Schulerin. Jest ważna do 22 marca 1948 r. !!!

W Szkole na ul. Górskiego powiadomiono mnie, że otrzymałam przydział, podobnie jak przed pół rokiem, do szpitala na Wolę i że trzeba zapłacić czesne po 60 zł za wszystkie zaległe miesiące, nawet za te, w których nie było wykładów. A ja obecnie nie mam pieniędzy!

1 czerwca, wtorek

Jak zwykle moja Babcia wyratowała mnie z opresji. Pożyczyła mi potrzebną sumę: oddam jej, gdy zapłacą mi za korepetycje. Szybko pobiegłam opłacić Szkołę i uzyskałam stempel w legitymacji Prywatnej Szkoły Zawodowej dla Pomocniczego Personelu Sanitarnego doc. Jana Zaorskiego.

3 czerwca, czwartek

Pożegnaliśmy się oficjalnie z doc. T. Butkiewiczem i dr. med. W. Kamińskim. Z prawdziwym żalem żegnały nas siostry zakonne.

5 czerwca, sobota

Z Jerzym udałam się do pracowni anatomopatologicznej. Obejrzeliśmy dwie sekcje.

Zameldowaliśmy się u dr Janiny Dąbrowskiej, która nas przyjęła z otwartymi ramionami. Usłyszała od nas obietnicę, że wkrótce zgłosimy się na kolokwium.

7 czerwca, poniedziałek

Rano badaliśmy chorych u dr. T. Bartoszka.

8          czerwca, wtorek

Noc była bardzo niespokojna. Słyszałam strzały i detonacje. Na moście rano zapanował wielki niepokój.

9 czerwca, środa

W Szpitalu Dzieciątka Jezus słuchaliśmy wykładu dr. med. Mariana Stefanowskiego. Bardzo interesujący.

15 czerwca, wtorek

Nadal uczęszczamy na wykłady dr. T. Bartoszka i odbywamy ćwiczenia u dr Dąbrowskiej. Przyglądamy się codziennie sekcjom.

18 czerwca, piątek

Z powodu łapanek nie pojechałam do szpitala. Okazało się, że z Krakowa przyjechał do Warszawy generalny gubernator dr Hans Frank.

22 czerwca, wtorek

Poszliśmy na oddział doc. Butkiewicza, aby prosić o wydanie zaświadczenia o półrocznej praktyce na chirurgii. Docent zaprosił nas do swego gabinetu. Napisał karteczkę i polecił, byśmy się udali do kierownika kancelarii szpitalnej. Kierownik przyjął nas bardzo uprzejmie. Zaproponował Jerzemu, by sam napisał na maszynie zaświadczenia. Jerzy pocił się wystukując tekst. Wróciliśmy po podpisy, ale docent był zajęty przy operacji.

23 czerwca, środa

Oglądaliśmy sekcje: zapalenie krwotoczne opon mózgowych. Dr med. J. Dąbrowska pokazała nam wielką rzadkość-   na kość skostaniałą opłucną.

25 czerwca, piątek

Idąc przez most na Pragę, powtarzałam w myśli wady w krążeniu. Na kolokwium zgłosiłam się pierwsza. Dr J. Dąbrowska pytała w swoim skromnym gabinecie bardzo dokładnie. Mimo to zdałam i otrzymałam upragniony plus w jej zeszyciku.

Po kolokwium odbyła się jedna sekcja: rak żołądka z przerzutami do wątroby. Dr Dąbrowska poleciła Jerzemu, aby pisał protokół sekcyjny. Dyktowała specyficznie brzmiącym głosem, zawsze w ten sam sposób, nastawiając na niski ton struny głosowe. Wypowiadała po łacinie kilkustronicowy protokół sekcyjny. Jerzy pisał pośpiesznie pięknym, wyraźnym pismem. Dlatego doktor najczęściej wyznaczała go do tej pracy.

5 lipca, poniedziałek

Rano byliśmy w szpitalu na Oczki, na wykładzie z neurologii u prof. Adama Opalskiego.

15 lipca, czwartek

Dziś odbyły się cztery sekcje. Na najciekawszej oglądaliśmy otwór owalny w przegrodzie międzykomorowej u 28-letniego mężczyzny. Otwór był olbrzymi aż na trzy palce. Na internie stwierdzono chorobę siniczą i poszerzenie całego serca. Dziwne, że w tym stanie pacjent przeżył tyle lat.

16 lipca, piątek

Byliśmy na wykładzie z neurologii u prof. A. Opalskiego.

19 lipca, poniedziałek

Doktor T. Bartoszek wygłosił wykład na temat anemii złośliwej.

26 lipca, poniedziałek

Rano zdałam kolokwium z diagnostyki ogólnej u dr. T. Bartoszka.

30 lipca, piątek

Dziś zdałam kolokwium u dr Dąbrowskiej.

19 sierpnia, czwartek

U doktora Bartoszka dowiedzieliśmy się, że do zaliczenia wszystkich kolokwiów potrzebna jest trzymiesięczna praktyka na oddziale wewnętrznym.

21 sierpnia 1943 sobota

Byliśmy w Szpitalu Dzieciątka Jezus na wykładzie z patologii prof. Franciszka Venuleta. Bardzo miły staruszek. Zupełnie nieprzytomny z powodu wielkiego upału.

26 sierpnia, czwartek

Rano udaliśmy się do gmachu anatomii na rogu ul. Chałubińskiego i ul. Oczki. Zeszliśmy do podziemi, czekaliśmy na dr. Wojciechowskiego, asystenta prof. Edwarda Lotha. Wreszcie przyszedł i zaprowadził nas do prosektorium, które usytuowane było w piwnicy. Zlecił nam preparowanie skóry grzbietu. Pokawałkowane zwłoki byty zanurzone w wielkich żelaznych kadziach, wypełnionych formaliną. Zaczęliśmy „ciachać” przyniesionymi ze sobą skalpelami. Ręce ociekały nam ludzkim tłuszczem. Wyszliśmy z prosektorium zupełnie chorzy i… milczący. Nauka i sekowanie odbywały się w ścisłej tajemnicy. Wejście było znane tylko wtajemniczonym. Niemcy nie mogli się dowiedzieć o naszej bytności w prosektorium. Zbierali się w nim słuchacze tajnych kompletów Uniwersytetu Ziem Zachodnich oraz my zaorszczacy. Grupy składały się z około 30 osób.

27 sierpnia, piątek

Preparowaliśmy grzbiet zamknięci na klucz. Nastrój trochę nam się poprawił. Cały następny tydzień upłynął na preparowaniu.

11 września, sobota

Obecnie preparujemy klatkę piersiową. Na szczęście prosektorium przestało wywierać na nas ponure wrażenie. Przyzwyczajamy się powoli.

13 września, poniedziałek

Skoro świt pojechałam na Pragę i zdałam kolokwium ze zmian postępowych.