<< powrót

Exodus- Służba zdrowia po Powstaniu Warszawskim

Co zapamiętałam z okresu VIII-X 1944

Co zapamiętałam z okresu VIll-X l944

W 1940 roku zdałam maturę na tajnych kompletach (liceum im. Słowackiego). Zgłosiłam się do komórki Ruchu Oporu i dowiedziałam się, że potrzebne są sanitariuszki. W 1941 roku zaczęłam naukę w Warszawskiej Szkole Pielęgniarek, nazywanej od narodowości założycielki Helen Bridge szkołą amerykańską… Dostałam przydział do batalionu Odwet, ale 1 sierpnia polecono mi się zgłosić do oddziału sanitarnego przy ul. Kieleckiej. Stamtąd nasz paroosobowy oddział przeszedł przez Aleje Niepodległości do Szpitala Elżbietanek. Okazało się, że nie jesteśmy tam potrzebni i możemy się „rozejść”. Z łączniczką ze Śródmieścia we trzy, z jedną z koleżanek z oddziału, 13 sierpnia, kanałem pod ul. Czerniakowską przeszłyśmy do Śródmieścia, a dalej, już górą, przez ul. Książęcą, plac Trzech Krzyży do ul. Marszałkowskiej. Trafiłam do szpitala polowego przy ul. Marszałkowskiej, w podziemiach firmy Jodkowski, produkującej narzędzia chirurgiczne. Narzędzia ze sklepu służyły nam w kolejnych dniach, bardzo brakowało materiałów opatrunkowych i leków. Z rannych szczególnie zapamiętałam grupę żołnierzy ze Starego Miasta, przyprowadzoną przez koleżankę ze Szkoły Pielęgniarek. W tej grupie był por. Stanisław Sosabowski, który podczas walk na Starym Mieście stracił wzrok. Trafili do nas też jeńcy niemieccy, ranni podczas nalotu na podwórze domu przy ul. Hożej, gdzie pracowali. Jeden z tych rannych jeńców zmarł na tężec – nie było surowicy. Pozostali zapewnili, że będą świadczyć, że byli traktowani przez nas jak inni ranni.

Po kapitulacji personel medyczny, tak jak wielu mieszkańców nosił rannych na punkt, z którego mieli być transportowani do szpitali. Punkt był wyznaczony: na rogu ul. Koszykowej i Alej Niepodległości… Oczywiście nie było innego transportu niż ręce, czasem trafiały się jakiś fotel, deska… Po dwóch dniach pracy poczułam silne bóle brzucha, a koledzy rozpoznali rozlane zapalenie otrzewnej, trzeba więc było od razu operować. Zdawałam sobie sprawę, że narzędzia są brudne i nie ma wody, ale był eter do narkozy.

Ponieważ kazano ewakuować szpital, zostałam wywieziona na drugi dzień do Pruszkowa z jakąś partią sprzętu. Wiem, że miejscem docelowym sprzętu miał być tworzący się szpital w Milanówku, ale nie wiem, czy kiedyś tam dotarł…