<< powrót

Pamiętnik TLW 2011

Cierpienie chorych w doświadczeniu lekarza i pielęgniarki

Jerzy Jurkiewicz

Cierpienie chorych w doświadczeniu lekarza i pielęgniarki

W orędziu na XIX Światowy Dzień Chorych  papież Benedykt XVI, nawiązując do nauczania  błogosławionego Jana Pawła II, określił cierpienie jako tajemnicę trudną do przyjęcia i trudną do udźwignięcia; stwierdził przy tym dobitnie, że stosunek do niej, stosunek do cierpienia, do ludzi słabych, chorych i potrzebujących stanowi miarę człowieczeństwa.

Papież przypomniał, iż zrozumienie sensu cierpienia, zrozumienie jego zbawczej i odkupieńczej wartości, było problemem już dla apostołów. Ojciec Święty przywołuje w tym miejscu przypowieść o zachowaniu się wątpiących uczniów z Emaus i św. Tomasza.

Cierpienie pozostaje tajemnicą także dla nas, żyjących współcześnie, żyjących w świecie, w którym cierpienie jest czymś powszechnym i wszechobecnym.  Od wieków i dziś człowiek cierpiący niezmiennie zadaje sobie pytanie, dlaczego, dlaczego ja, dlaczego cierpi moje dziecko, dlaczego cierpienie dotyka tak bardzo boleśnie niewinnego człowieka.

Wobec tajemnicy cierpienia niezawinionego, wobec owego dramatycznego „dlaczego” stajemy jako lekarze, jako pielęgniarki niemal każdego dnia.

Jest to dla nas  doświadczenie szczególnie trudne, odpowiedzialne i obciążające. Problem ten, wymykając się  możliwości racjonalnego, rozumowego wyjaśnienia, staje się miernikiem trwałości i głębokości naszej wiary– tylko bowiem na gruncie prawd wiary możemy zrozumieć i przyjąć wartość ofiarną cierpienia, szczególnie cierpienia niezawinionego.

Chociaż cierpienie, choroba, ból są wszechobecnymi elementami życia ludzkiego, tzw. przeciętny człowiek nie chce uznać cierpienia za naturalną część życia. Na ogół człowiek boi się cierpienia, unika go, a kiedy ono już przyjdzie, znosi je z trudem, robiąc wszystko, aby je pomniejszyć, usunąć. Człowiek cierpiący szuka pomocy, oczekuje wsparcia od najbliższych, od przyjaciół, od lekarzy, wzywa na ratunek Pana Boga. Użyte tu określenie „na ogół” nie obejmuje świętych, którzy cierpienie uważają za dobrodziejstwo, akt szczególnej łaski Bożej, przyjmują cierpienie z wdzięcznością, cierpliwością, godnością, a nawet pogodnie. Nasz wielki Jan Paweł II jest takiego pojmowania i przeżywania cierpienia najpiękniejszym przykładem.

Miłosierny Bóg nie chce cierpienia człowieka, którego stworzył na swój obraz i podobieństwo, dla szczęścia i radości. Crescite et multiplicamini jest Bożym przesłaniem dla nas ludzi.

Dlatego właśnie Bóg  pomaga i współcierpi z nami, Bóg leczy i uzdrawia, o czym u św. Marka: „ I przynosili do Niego wszystkich, którzy źle się mieli i byli nawiedzeni różnymi chorobami i cierpieniem, opętanych, epileptyków i sparaliżowanych, a On uzdrawiał ich”.

Podobnie postępowali apostołowie. Na przestrzeni wieków, za sprawą Jezusa Chrystusa, za wstawiennictwem do Niego Jego Matki i świętych Pańskich, tysiące ludzi zostało uzdrowionych, uwolnionych od cierpienia.

Wspaniałym, najnowszym przykładem działania Opatrzności Bożej jest cudowne uzdrowienie z choroby, za wstawiennictwem Sługi Bożego Jana Pawła II, francuskiej zakonnicy. Bóg nie chce ludzkiego cierpienia.

Od najdawniejszych czasów, od Sumeru i starożytnego Egiptu, walkę z bólem, chorobą, cierpieniem podejmowali ludzie obdarzeni szczególnymi umiejętnościami, którzy stosując tylko sobie znane metody i lekarstwa pomagali usuwać ból i zwalczać choroby. Opisanie misji lekarza jako człowieka walczącego z chorobą i cierpieniem zawdzięczamy Hipokratesowi, a jego zbiór zasad postępowania lekarskiego, zwany Przysięgą Hipokratesa, jest aktualny do dziś.

Lekarz to taki człowiek, którego powołano, aby niósł pomoc chorym i potrzebującym, to taki człowiek, który do tej misji został właściwie i gruntownie przygotowany i który zobowiązał się tę misję prowadzić zgodnie z obowiązującymi i utrwalonymi zasadami postępowania lekarskiego.

Ten człowiek, lekarz, każdego dnia, udając się do szpitala, domu opieki, hospicjum, wchodzi do miejsc, w których chorzy, cierpiący i potrzebujący oczekują jego pomocy, ukojenia bólu i ulgi w cierpieniu.

Podstawowym, fundamentalnym warunkiem właściwego pełnienia posłannictwa lekarskiego jest być obecnym – trzeba stanąć, zatrzymać się w biegu, pochylić nad cierpiącym człowiekiem i powiedzieć: jestem przy tobie, rozumiem twój ból, będę pomagał i czuwał, będę o tobie pamiętał i przybędę zawsze, kiedy mnie przywołasz.

Nasuwa się w tym miejscu refleksja – przyjęcie przez lekarza takiej właśnie postawy sprawia, iż sens jego działania można opisać słowami modlitwy do Matki Bożej: jestem, pamiętam, czuwam. Niekiedy lekarz słyszy– „Panie doktorze, chyba to Bóg pana zesłał, a pielęgniarka jest niczym anioł”.

Świadomość, że wymiar posłannictwa lekarza może być podobny do kapłańskiego, dodaje i otuchy wszystkim, którzy walcząc z chorobą, z bólem, wobec ogromu i powszechności cierpienia przeżywają chwile zwątpienia w ostateczne zwycięstwo dobra.

Obecność lekarza u boku chorego musi być w każdej sytuacji, nawet niewyobrażalnie trudnej, potwierdzeniem, że ciągle jest jeszcze nadzieja, że nie jest to ostateczny koniec, że musi być i będzie lepiej. Nigdy, ale to nigdy – powtarzam za Władysławem Biegańskim, wielkim lekarzem, filozofem i etykiem – nigdy lekarz nie może być tym, który odbiera choremu nadzieję:  „Nie będziesz łamał nadłamanej gałązki ani gasił tlącego się płomyka”. I to Jana Pawła II wołanie – „Ducha nie gaście”.

Mówienie tzw. całej prawdy, która w rzeczywistości prawdą nie jest, prawdy skazującej i pogrążającej chorego w rozpaczy, jest niezgodne i niegodne posłannictwa lekarskiego.

Chory cierpiący ma prawo oczekiwać od lekarza pomocy – pomocy skutecznej, profesjonalnej, opartej na najnowszych, sprawdzonych osiągnięciach wiedzy lekarskiej, ma prawo oczekiwać, iż jego lekarz jest człowiekiem gruntownie i kompetentnie przygotowanym do służenia radą i pomocą. Oznacza to, iż lekarz musi nieustannie doskonalić swoje kwalifikacje. Zaniechanie  ustawicznego, stałego kształcenia się jest ciężkim naruszeniem etyki lekarskiej. Jest grzechem.

Lekarz powinien ofiarować choremu to wszystko, co w danej chwili, w konkretnej sytuacji jest dla niego najlepsze i najskuteczniejsze. I wielokrotnie dzieje się tak, że prosimy o pomoc, o radę, zapraszamy do asysty i na konsultacje bardziej doświadczonego kolegę, ordynatora, profesora.

Zapraszajmy zatem do asysty najlepszego Lekarza – Pana Jezusa. Poprośmy o wstawiennictwo do Syna Jego Matkę,  Uzdrowienie Chorych, Pocieszycielkę Strapionych. Poprośmy o to dla każdego chorego i cierpiącego. A potem, kiedy choroba minie i cierpienia ustaną, będziemy mogli z radością w sercu powiedzieć: „Przyjacielu, leczyłem Cię, a Bóg Cię uzdrowił”.