<< powrót

Tajne Studia Medyczne w Warszawie 1940-1944

Wspomnienie o Zofii Krassowskiej - Lalce, „Zosi”, „Zosi Dużej”

Wanda Czeczerda

Wspomnienie o Zofii Krassowskiej – Lalce, „Zosi”, „Zosi Dużej”

Lalkę – tak nazywali Zosię zarówno w domu, jak i jej przyjaciele – poznałam parę tygodni po kapitulacji Warszawy w 1939 roku. Była serdeczną przyjaciółką Wandy Iwanowskiej-Leopold, późniejszej żony „Rafała” – Stanisława Leopolda. Ten przeszło roczny okres między moim poznaniem się z Wandą w r. 1938 a poznaniem Lalki był spowodowany tym, że nieprzyjęta wtedy na Wydział Lekarski w Warszawie, wyjechała do Poznania, gdzie studia na Wydziale Rolnym dawały możliwość zaliczenia niektórych przedmiotów na Wydziale Lekarskim. Kiedy dzieli nas 41 lat od śmierci Lalki w Powstaniu Warszawskim, tym wyraźniej rysują się podstawowe cechy jej osobowości: poczucie obowiązku, zdolności organizacyjne – zdolności niespotykane, i dobroć, którą można by określić dobrocią „z przyruchu” – dobroć spontaniczna. Nie ma znaczenia kolejność cech – może trzeba zaczynać od dobroci, a może od zdolności organizacyjnych, podporządkowanych woli spełnienia tego, do czego się zobowiązała? Nie jedna, ale konglomerat tych cech spowodował, że rozpoczęła akcję dożywiania rannych żołnierzy na terenie Szpitala Ujazdowskiego, że potrafiła do niej zachęcić innych, zmobilizować ich czas, pracę, pieniądze. Jej troską było, aby ranni mogli zjeść coś, co nie przypominałoby jedzenia z kotła, ale sprawiało wrażenie, że to dla każdego z nich indywidualnie przygotowany został podwieczorek; dlatego „w jej dni” smażyło się naleśniki, bito śmietanę, starano się nie „odfajkować” przyjętego obowiązku, ale wykonywać przyjęte zobowiązania tak, aby rannym nie dać odczuć trudu, jaki poniesiono.

W tym czasie nawiązała się serdeczna przyjaźń, która później zaowocowała w pracy konspiracyjnej, z siostrą Koprowicz – dyplomowaną pielęgniarką, siostrą oddziałową w Szpitalu Ujazdowskim.

Wejście Lalki w środowisko „Pętu”*, w którym razem z jej przyjaciółką, wspomnianą już Wandą Iwanowską-Leopold, tkwiłam od 1937 r., nastąpiło zimą 1939 r. Pracami „Pętu” w czasie okupacji kierował Stanisław Leopold – „Rafał”. Stosunki towarzyskie ze Staszkiem, mężem Wandy, przyjaciółki Lalki z lat szkolnych – zamieniły się w pracy konspiracyjnej w głęboką przyjaźń.

Dwa cele od zaraz zaczęła realizować grupa dziewcząt z „Pętu”; były to prasa podziemna w formie powielanych numerów „Przyszłość” i szkolenie sanitarne. Żadna z nas nie miała potrzebnego wyszkolenia, dlatego Lalka wciągnęła nas na kurs (chyba nazywało się to kursem pomocy sanitarnej), zorganizowany półoficjalnie w Szpitalu Ujazdowskim. Kurs stał na wysokim poziomie i ani wykładowcy, którymi byli znakomici lekarze, specjaliści ze Szpitala Ujazdowskiego, ani kursantki nie mieli wątpliwości, po co się spotykają. Już na tym kursie Lalka upatrzyła sobie dziewczęta, z którymi później pracowała.

Prawie wszystkie żeńskie koła „Pętu” poza samokształceniem miały za zadanie wyszkolenie sanitarne — nie tylko teoretyczne, ale także praktyczne, i tą niełatwą stroną szkolenia zajmowała się Lalka. Zdolniejsze, bardziej odpowiedzialne, odważniejsze jakoś „upychała” na doszkołenie do siostry Koprowicz. Wejście w świat lekarsko–pielęgniarski „cywilnej” studentki nie było łatwe, a jednak Lalce udało się to zrobić. Jeszcze przed powołaniem służby sanitarnej Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej służba sanitarna w poszczególnych oddziałach bojowych bazowała na prywatnej energii, znajomościach i możliwościach lekarzy i sanitariuszek. Lalka była odpowiedzialna za zorganizowanie zaplecza sanitarnego

akcji bojowych, bezpieczeństwa rannych żołnierzy itp. Do niej należała min. sanitarna strona akcji na Leista i na Kutscherę, następnie wykradzenie rannych ze Szpitala Przemienienia Pańskiego i umieszczenie ich w Szpitalu Wolskim.

Po utworzeniu w czerwcu 1943 r. służby sanitarnej Kedywu KG AK — kryptonim „Rola”, Lalka weszła w skład kierownictwa, w którym powierzono jej zadania organizacyjne i szkoleniowe.

Była w niej pasja lekarska. Nie poprzestawała na studiowaniu na tajnych kompletach medycyny – jednocześnie ukończyła szkołę położnych. Pragnęła maksymalnie doskonalić swoje umiejętności, W szkole była „zauważona” dzięki wzorowemu wypełnianiu obowiązków, sumiennej i troskliwej opiece nad noworodkami. Wyróżniała się wśród innych uczennic – stwierdził to w rozmowie jeden z wykładowców, ginekolog dr Karnicki, zainteresowany środowiskiem nietypowej kandydatki na położną.

Lalka miała wielką zdolność „zarażania” i przyciągania ludzi, nie widziała trudności, jeśli trzeba było wykonać nawet najbardziej skomplikowane zadanie. Wymagała od siebie nic tylko w sferze życia konspiracyjno-organizacyjnego. W życiu osobistym także. Była wierząca i praktykująca, była dziewczyną o wielkim sercu i temperamencie.

To wielkie serce znały dobrze podległe jej dziewczyny. To nie był tylko szef– to była i starsza siostra, i matka. Jeśli zachodziła potrzeba, którą Lalka „odgadywała”, potrafiła poza obowiązkami zająć się dziewczyną, zdobyć jakieś pieniądze, wysłać na odpoczynek, podtrzymać. Ale nie była miękka, nie usprawiedliwiała niestawienia się na wyznaczone ćwiczenia! Czasem ich termin ustalony był specjalnie na „niedogodny” dzień imienin, urodzin, zaplanowanej wycieczki. Nie była to złośliwość – to był sprawdzian poczucia obowiązku w chwili próby. Miała bardzo dobre oko; nie znam przypadku, żeby pomyliła się w sądach. To pewnie właśnie dlatego umierający dowódca akcji na Kutscherę Bronek Pietraszkiewicz „Lot” chciał mieć tylko „Zosię” przy sobie *.

O śmierci Lalki dowiedziałam się od dr. Poraja– Tadeusza Biernackiego, z kilkudniowym opóźnieniem. Pełniłam w tym czasie funkcję jego zastępcy.

Wiedząc o moich bliskich stosunkach z Lalką i wieloma innymi dziewczętami z plutonu sanitarnego „Oleńka”, obawiał się, by wiadomości o stratach i masakrze w Szpitalu Karola i Marii nie wpłynęły na nas deprymująco.

Lalka zginęła 6 sierpnia 1944 r., kiedy usiłowała wyciągnąć spod ognia niemieckich karabinów maszynowych rannego chłopca-żołnierza. Postrzeloną w brzuch serią karabinu maszynowego daremnie usiłowali ratować lekarze w Szpitalu Karola i Marii, a później, po dramatycznej ewakuacji z podpalonego przez Niemców szpitala i dotarciu do Szpitala Wolskiego –również tamtejsi lekarze. Nie było to już możliwe.

Tak zginęła w wieku 23 lat podharcmistrz – sanitariuszka „Zosia Duża”, dowódca plutonu żeńskiego „Oleńka”, dwukrotnie odznaczona Krzyżem Walecznych.

Warszawa, sierpień 1985 r.

Wanda Czeczerda

*”Pet”–,,Przyszłość”. Była to konspiracyjna organizacja ideowo–wychowawcza polskiej młodzieży gimnazjalnej, powołana do życia w końcu XIX w. Brała udział w walce z zaborcą o szkołę polską (strajk szkolny w 1905 r.), w przygotowaniach do walki o niepodległość. W latach międzywojennych „Przyszłość–Pet” stała się polem oddziaływania na młodzież szkół średnich działającego od 1927 r. na wyższych uczelniach Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej (ZPMD), organizacji lewicowej, wysuwającej hasła sprawiedliwości społecznej i demokracji. Pracami „Pętu” w ostatnich latach przed woj nakierował z ramienia ZPMD Stanisław Leopold. On też– późniejszy „Rafał”, podjął po wrześniu 1939 r. konspiracyjną działalność petowską w okupowanej Warszawie. Jako kierownik grup peto–wskich wszedł do Kwatery Głównej Szarych Szeregów, wprowadzając do harcerstwa grupy „peto–wskie” żeńskie i męskie. Taka była m.in. droga Lalki do harcerstwa.

* Relacja z rozmowy z matką Bronka, p. Wandą Pietraszkiewicz, w czerwcu 1985 r.