<< powrót

Exodus- Służba zdrowia po Powstaniu Warszawskim

Wspomnienia o moim ojcu z czasu Powstania Warszawskiego

Wspomnienia o moim ojcu z czasu Powstania Warszawskiego

Tym, w białych i szarych welonach, które – choć bez szkoły pielęgniarskiej -leczyły rany, koiły cierpienie, dodawały odwagi, pozwalały przetrwać męki lub spokojnie umrzeć

Po pobieżnym wyleczeniu się z czerwonki i różnych okaleczeń, których nabawił się w ostatnich dniach walk na Starówce i ucieczce kanałami na Żoliborz, pielęgnowany ofiarnie najpierw w powstańczym szpitaliku Sióstr Zmartwychwstanek na Krasińskiego, a potem w Zakładzie dla Ociemniałych w Laskach, Kazimierz Wasyluk, pseudonim „Listowiecki”, dotarł do swojej rodziny, ulokowanej w podwarszawskim Zalesiu. Ponieważ był zastępcą Delegata Rządu na Warszawę, to jako jeden z niewielu znał termin wybuchu powstania. Postarał się więc zawczasu żonę z dwojgiem dzieci umieścić poza obrębem miasta, „na letnisku” – jak się okazało, nie całkiem bezpiecznym.

Wyglądał okropnie: wychudzony, z żółtawoziemistą cerą, osłabiony, z niezaleczonymi ranami na nogach – przyszedł na piechotę z obozu przejściowego, zorganizowanego po upadku Powstania dla ludności cywilnej w Pruszkowie.

Po jego krótkiej rekonwalescencji w letniskowej chałupce zdecydowano, iż powrót do Warszawy nie ma sensu; mieszkanie było rozgrabione i spalone, Niemcy burzyli resztki domów, które zostały. Nadchodziła zima, wyczerpały się wszystkie oszczędności. Postanowiono szukać azylu na Podhalu. Ojciec zdobył jakieś pieniądze, prawdopodobnie z Delegatury i wyruszyliśmy na południe. W czasie podróży pociągiem przez Kraków do Poronina, a także w dniach późniejszych, gdy w prymitywach warunkach oczekiwaliśmy na przewalenie się frontu i nadejście wojsk sowieckich, mieliśmy dość czasu, aby poznać chociaż w zarysie koleje losu ojca w czasie powstania.

1 sierpnia 1944 roku na polecenie Delegata Rządu na m. st. Warszawę, Marcelego Porowskiego, pseudonim „Sowa”, stawiło się w Ratuszu o godzinie „W” pięciu jego zastępców: Kazimierz Wasyluk („Listowiecki”), reprezentujący Stronnictwo Ludowe, Stefan Zbrożyna (Polska Partia Socjalistyczna), Antoni Chaciński (Stronnictwo Pracy), Henryk Patzer (Stronnictwo Narodowe) i Stanisław Kowalewski. W wyzwolonej od okupanta stolicy Marceli Porowski stawał się jej Prezydentem i jednocześnie wojewodą warszawskim. Były to zaczątki tworzenia się władz cywilnych, do zadań których należały: zajmowanie się aprowizacją ludności, organizowanie pomocy w budowie barykad i gaszeniu pożarów, organizowanie punktów sanitarnych i miejsc pochówku, wydawanie komunikatów dla ludności z całodobowego nasłuchu radiowego, narady z dowództwem oddziałów broniących poszczególnych części miasta i wiele innych.

Z wymienionymi osobami ojciec spotykał się już dawniej. Przez całą okupację pracował – w porozumieniu z Delegaturą Rządu – w Banku Emisyjnym, drukującym pieniądze okupacyjne, tak zwane „młynarki” (od nazwiska dyrektora Banku, Emila Młynarskiego, którego podpis widniał na banknotach). Było to jedno ze źródeł finansowania Delegatury i Armii Krajowej. Słynna była „Akcja Góral”, w czasie której żołnierze Armii Krajowej w porozumieniu z zaufanymi pracownikami banku odbili na ulicy Senatorskiej transport pieniędzy – zdobywając 12 sierpnia 1943 roku 110 milionów złotych. W akcji „Góral” (kryptonim wzięto od wizerunku górala zdobiącego banknoty 500-złotowe) zginęło sześciu niemieckich żandarmów i trzech polskich konwojentów, pracowników Banku Emisyjnego, bliskich kolegów ojca: Mieczysław Wachniewski, Tadeusz Buczek i Władysław Pyrzanowski.

W miarę trwania Powstania i niepowodzenia planów szybkiego opanowania całej Warszawy, sytuacja ludności cywilnej systematycznie pogarszała się – nie było wody, gazu i elektryczności. Stopniowo od dzielnicy staromiejskiej, w której ulokowało się dowództwo Powstania, zostały odcięte pozostałe dzielnice: Wola, Ochota, Mokotów, Śródmieście, Żoliborz… Potem nastąpiły ciągłe, zmasowane ataki z powietrza i ludzie przestali wychodzić z piwnic i schronów. Pierwotny powszechny entuzjazm i gotowość niesienia wszelkiej pomocy zastąpiły upadek ducha i przygnębienie. I wtedy przyszła nieoczekiwana pomoc. Miron Białoszewski w „Pamiętniku z Powstania Warszawskiego” tak opisuje działalność sióstr klauzurowych z Klasztoru Sakramentek na Nowym Mieście: „Od tej pory dalsze piekło Starówki ruszyło już nieprzerwanie. I chyba już bez przerwy co dzień i co noc paliły się Sakramentki. Po kolei – wszystkie ich zabudowania, te na skarpie i te nad skarpą. – Sakramentki się palą – mówiło się już odtąd codziennie, A Sakramentki się paliły. I latały w welonach. Białych. I biły świnie i krowy. Codziennie. I rozdawały ludziom. I przyjmowały, i opatrywały u siebie ludzi. Coraz większe gromady. Tysiące. Te sakramentki, które przez ileśset lat, od Marysieńki, śpiewały za Juratami i przez kraty przyjmowały komunię, nagle stały się działaczkami, społeczniczkami, bohaterską instytucją, oparciem dla Nowego Miasta. Żywiły i część wojska. Wojsko rozdawało część swego cywilom…”

Dowództwu i władzom cywilnym wydawało się, że pod względem opieki nad rannymi i chorymi Powstanie jest dostatecznie zabezpieczone, Być może tak było, ale przy założeniu, iż nieprzyjaciel będzie przestrzegał zasad Konwencji Genewskiej i nie będzie atakował oznakowanych budynków szpitalnych; stało się jednak inaczej. „…Po tygodniu walk rolę zabezpieczenia szpitalnego musiały w dużej części przejąć szpitale organizowane nieraz ad hoc w mieszkaniach i różnych lokalach, a w najlepszym wypadku urządzone już wcześniej dla celów powstańczych, ale nieprzygotowane na tak wielką liczbę rannych i chorych, jaką były zmuszone otoczyć opieką”. Najgorzej było właśnie na Starówce, zwłaszcza po zbombardowaniu szpitala Św. Jana Bożego, zapełnionego rannymi i chorymi nie tylko miejscowymi, ale także przybyłymi wraz z przebijającymi się oddziałami powstańczymi z Woli.

Tak jak powstańcy i ludność cywilna, tak dowództwo powstania i władze cywilne ciągle zmieniały miejsce pobytu w poszukiwaniu względnie bezpiecznego schronienia. Delegat Rządu „Sowa” wraz ze swoimi współpracownikami z Ratusza przeniósł się do gmachu więzienia na Daniłowiczowskiej, potem na ulicę Miodową 23, następnie z powrotem na Daniłowiczowską, wreszcie do gmachu Hipoteki. W czasie tych przeprowadzek ranny został jeden z zastępców „Sowy”, Henryk Patzer. Kazimierz Wasyluk miał poranione nogi i zachorował na czerwonkę. Leczono ją czerwonym winem, którego na Starówce nie brakowało; inne leki już dawno się wyczerpały. Aż nadszedł dzień, że nie było dokąd się przenieść ani nie było możliwości podejmowania jakiejkolwiek działalności. Zapadła decyzja o ewakuacji Starówki, która miała odbyć się głównie kanałami, czyli podziemnym systemem ścieków miejskich. Po uzgodnieniu ewakuacji z Delegatem Rządu na Kraj (czyli ówczesnym wicepremierem) inż. Stanisławem Jankowskim („Sobolem”) i bohaterskim dowódcą obrony Starówki płk. „Wachnowskim” (Karol Ziemski), władze cywilne stolicy przeszły kanałami do Śródmieścia i na Żoliborz. Marceli Porowski i Henryk Patzer do Śródmieścia, a Kazimierz Wasyluk, Antoni Chaciński i Stefan Zbrożyna wraz z wyznaczoną przez wojsko grupą ewakuacyjną na Żoliborz. Wkrótce potem ewakuowała się reszta władz cywilnych i wojskowych: Delegat Rządu „Soból”, dowódca Armii Krajowej gen. „Bór” Komorowski i inni dowódcy przeszli kanałami do Śródmieścia, które wciąż jeszcze się broniło. Na Starówce pozostał płk. „Wachnowski”, który miał ze swoimi oddziałami osłaniać odwrót głównych sił powstańczych. Ostatnie chwile na Starówce i przedostanie się grupy cywilno-wojskowej na Żoliborz tak opisuje Kazimierz Wasyluk („Listowiecki”) w relacji Władysława Bartoszewskiego:

„…W naszym towarzystwie był również Tadeusz Mierzyński, polski dyrektor Banku Emisyjnego, który współpracował z Delegaturą w zakresie finansowym. W dniu 26.8.1944 otrzymaliśmy polecenie Delegata, by zameldować się u szefa żandarmerii „Barrego”, którego miejscem postoju była zakrystia kościoła o.o. Dominikanów przy ul. Freta 10. Gdy dotarliśmy na miejsce, kościół był po częściowym bombardowaniu. Prezbiterium i nawa środkowa runęły, a w ławkach tylnej części kościoła siedziało mnóstwo ludzi modlących się półgłosem, przysypanych warstwą pyłu ceglanego. Idąc ostrożnie po gruzach, doszliśmy do zakrystii, w której zastaliśmy b. opanowanego szefa żandarmerii „Barrego”. Po sprawdzeniu naszych nazwisk na liście, ustalił z nami godzinę zejścia do włazu celem przejścia kanałem na Żoliborz.

Na kamiennej posadzce zakrystii leżało wielu żołnierzy – powstańców, rannych, niektórzy w agonii, pozbawieni jakichkolwiek środków leczniczych i wody. Opiekowała się nimi siostra zakonna w białym kornecie. Jedynym środkiem kojącym cierpienia jęczących był jej łagodny głos i czułe gładzenie głów rannych. Ten widok wstrząsający wrył się w moją pamięć na całe życie, mimo że widywałem na Starówce różne okropności.

Po wielogodzinnym przejściu kanałem, do którego Niemcy rzucili trzykrotnie granaty – na szczęście bez strat dla nas, wyszliśmy nad ranem na ul. Krasińskiego. Po kilku dniach płk „Żywiciel” przerzucił nas nocą przez linie niemieckie na Bielany, skąd łączniczki przeprowadziły nas do Lasek”.

Leczenie i rekonwalescencja ojca trwały długo, gdyż niegroźna rana na nodze zainfekowała się w czasie wielogodzinnego brnięcia w fekaliach, płynących w kanale i rozwinęła się róża. Leczony był z poświęceniem przez siostry zakonne w szpitaliku powstańczym na Krasińskiego, a potem w Zakładzie dla Ociemniałych w Laskach, na skraju Puszczy Kampinoskiej. Czuł dla sióstr ogromną wdzięczność – uważając, że zawdzięcza im życie, a w każdym razie swoje nogi; co pewnie było bliskie prawdy – zważywszy, iż w opisywanych warunkach róża często przybiera postać zgorzelinową.

W tym wspomnieniu ja też wyrażam mm wdzięczność za uratowanie ojca.

Materiały źródłowe:

Instytut Historii PAN: Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim, PIW Warszawa
1974, tom I, str. 113
Miron Białoszewski: Pamiętnik z Powstania Warszawskiego, PIW Warszawa 1970, str. 69
Stefan Smarzyński: Akcja „Góral”, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1973Zofia Podgórska-Klawe: Szpitale w Powstaniu Warszawskim, Pamiętnik Towarzystwa
Lekarskiego Warszawskiego Nr 9/ 2005 (Supl.)
Norman Davies: Powstanie ’44, Wyd. Znak, Kraków 2004, str. 470
Władysław Bartoszewski: Ludność cywilna w Powstaniu, Tyg. Powszechny Nr 31, 1974.