<< powrót

Pamiętnik TLW 2012

Profesor Zbigniew Anusz (1925-2011)

Romuald Pruszyński

Profesor  Zbigniew Anusz (1925 -2011)

Leżą przede mną na biurku zachowane liczne listy i widokówki od nieodżałowanego mojego serdecznego przyjaciela. Ze Zbigniewem Anuszem przyjaźniliśmy się od czasu Ogólnokrajowego Zjazdu Lekarzy Chorób Zakaźnych i Epidemiologów w 1963 roku w Krakowie. Wygłosiłem wówczas prelekcję pt. „Współczesne poglądy dotyczące profilaktyki i leczenia zapobiegawczego wścieklizny” w obecności znakomitych osobowości medycyny polskiej i światowej oraz wybitnego epidemiologa prof. Jana Kostrzewskiego, kierownika Zakładu Epidemiologii PZH, w którym to Zakładzie Zbyszek pracował jeszcze jako student.

Już w czasie prezentacji, obserwując moją dużą tremę, Zbyszek ciepłym i potakującym uśmiechem dodawał mi otuchy. Moje wystąpienie, rozbijające mit o skuteczności szczepionki Pasteura, wzbudziło ożywioną dyskusję (patrz „Przegląd Epidemiologiczny” 1964, nr 2, s.181-182), a Zbyszek pierwszy pogratulował mi ciekawego wystąpienia. Od tej pamiętnej dla mnie sesji uczestniczył w każdej sesji, kiedy przypadał mi referat, obdarzając mnie serdeczną przyjaźnią, która z biegiem lat stawała się coraz głębsza. Ogromne, jego i moje, zapracowanie oraz oddalone miejsca zamieszkania niestety nie pozwalały na częstsze spotkania. Ale wykorzystywaliśmy każdą okazję, by wymienić poglądy i postępy wiedzy w dziedzinie chorób zakaźnych i epidemiologii.

Pamiętam spotkanie ze Zbyszkiem, które przypadło w trudnych dla mnie okolicznościach w 1965 r., po opuszczeniu Kliniki Chorób Zakaźnych AMG. Był tym bardzo zaskoczony i czynił starania o zatrudnienie mnie w PZH lub w Szpitalu Zakaźnym w Warszawie albo w pobliżu. Niestety, moja żona nie wyraziła zgody na opuszczenie Gdańska.

Gdy znalazłem się w Łasinie, już w pierwszych miesiącach mojego tam zatrudnienia niespodziewanie odwiedził mnie Zbyszek i z niezwykłą serdecznością oraz współczuciem zainteresował się moim losem zawodowym i rozłąką rodzinną. Ubolewał z tego powodu, a szokiem było dla niego przerwanie mojej drogi zawodowej w uczelni. Z podziwem przyjął moją równowagę psychiczną i brak utyskiwania.

Cały pobyt Zbyszka w Łasinie skupił się na chorych leczonych na oddziale zakaźnym. Interesował się głównie kilkoma jednostkami chorób odzwierzęcych, a przede wszystkim zatruciem jadem kiełbasianym i jego trudną diagnostyką, zwłaszcza w nietypowych przypadkach. Z radością przekazałem mu nie tylko notatki spisane z literatury anglosaskiej, lecz także moje własne z zakresu diagnostyki i identyfikacji odmiennych antygenowo toksyn (A, B, C, D, E, G) w trakcie leczenia masowego zatrucia jadem kiełbasianym chorych w Klinice Chorób Zakaźnych AMG po spożyciu mięsa dzika w radzieckim konsulacie w Gdańsku. Zbyszek po powrocie do Warszawy podjął badania w tej dziedzinie i odnosił istotne sukcesy, łącznie z opracowaniem współczesnej identyfikacji rodzaju toksyn, dzięki której można było wdrażać skuteczną swoistą terapię przeciwbotulinową i to w okresie pierwszych dni (72 godzin) od wystąpienia objawów.

Był wybitnym znawcą chorób odzwierzęcych (później został wielce zasłużonym profesorem zwyczajnym, kierownikiem Katedry Epizootologii z Kliniką Chorób Zakaźnych Wydziału Medycyny Weterynaryjnej w Olsztynie). Okazał mi ogromne wsparcie w czasie masowego leczenia zapobiegawczego wściekliźnie w Łasinie. Był w tej dziedzinie niezwykle kompetentny, a przede wszystkim udzielał cennych wskazówek dla wdrożenia akcji profilaktycznej na tzw. terenie zapowietrzenia.

Po opuszczeniu przeze mnie Łasina w 1970 r. wielokrotnie odwiedzał mnie w Gdańsku, w czasie wizyt kontrolnych w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej (gdańscy epidemiolodzy należeli do krajowej czołówki, co też znajdowało potwierdzenie w protokołach pokontrolnych). Każde nasze spotkanie w Gdańsku poświęcaliśmy na omawianie aktualnych zagadnień z zakresu chorób zakaźnych i chorób odzwierzęcych oraz na wymianę naszych doświadczeń w zwalczaniu ognisk i epidemii chorób zakaźnych.

W 1975 roku Zbyszek wykazał się dużą umiejętnością w opanowaniu i zwalczaniu epidemii wirusowego zapalenia wątroby na terenie Bieszczad. W tym samym roku zostałem również zaangażowany do zwalczania dużej epidemii czerwonki bakteryjnej w Giżycku i jego okolicach, obejmujących nowo  powstałe województwa olsztyńskie i suwalskie. Przebieg  tej epidemii została opublikowany w „Przeglądzie Epidemiologicznym” (1977 r., nr 4). Przyczyna epidemii wynikała z ogromnych zaniedbań w strukturze instalacji wodociągowo-kanalizacyjnych i kompromitującej ignorancji władz oraz braku oświaty zdrowotnej społeczeństwa na tych terenach.

Podczas tych spotkań podziwiałem i pochłaniałem ogromną wiedzę Zbyszka w dziedzinie zoonoz (zakaźnych chorób odzwierzęcych). Kiedy byłem wykładowcą w Studium Doskonalenia Lekarzy w Bydgoszczy, wiedza ta okazała się niezwykle cenna.  Zbyszek był wybitnym znawcą boreliozy z Lyme, której zasięg występowania, związany z rodzajem kleszczy IXODES, obejmuje całą półkulę północną i jest coraz większym zagrożeniem w Europie, zwłaszcza w niektórych rejonach naszego kraju. Wielokrotnie prezentował ten temat w Instytucie Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni. Ponadto, w czasie moich zajęć na Wydziale Higieny w Zawodowym Studium Medycznym im. PCK w Gdańsku, korzystałem z licznych opracowań i książek, których był autorem lub współautorem.  Podręcznik Zbyszka „Podstawy epidemiologii i kliniki chorób zakaźnych” był  elementarną i niezwykle dostępną pomocą dla słuchaczy Studium i dla innych szkół medycznych. Zbyszek był autorem licznych podręczników i skryptów z zakresu mikrobiologii i epidemiologii chorób zakaźnych oraz pełnomocnikiem Ministra Zdrowia w Komisji ds. Programów i Podręczników dla Średnich Szkół Medycznych. Przez wiele lat prowadził wykłady z mikrobiologii, epidemiologii, zatruć pokarmowych i zakażeń szpitalnych  w Warszawie i później w Olsztynie  dla studentów Wydziału Medycyny Weterynaryjnej SGGW oraz  lekarzy weterynarii w Centrum Doskonalenia Kadr Weterynaryjnych w Puławach. Ponadto był niestrudzonym popularyzatorem wiedzy o zakaźnej epidemiologii i epizootiologii oraz o oświacie zdrowotnej. Był członkiem krajowych i zagranicznych towarzystw i rad naukowych. Jego heroiczną wprost pracowitość potwierdza ogromny dorobek naukowy, przekraczający 500 pozycji, z których liczne stanowią prace całkowicie oryginalne.

Przez wiele lat Zbyszek (1964-1979 )pełnił funkcję sekretarza redakcji, a od 1980 r. zastępcy redaktora naczelnego „Przeglądu Epidemiologicznego”. Był także redaktorem działu „Veterinaria” w „Acta Academiae Agriculturae ac Techicae Olstenensis”. Miał encyklopedyczną pamięć i umiejętność rozpoznania uczonego i nauczyciela akademickiego, ze wspaniałym wyczuciem wartości i hierarchii publikacji kwalifikowanych do druku. Był uczonym wysoko cenionym przez swego mistrza, profesora Jana Kostrzewskiego.

Gdy piszę te wspomnienia o Zbyszku, nurtuje mnie wielki żal za utraconą sposobnością naszych spotkań w Juracie, gdzie niemal co roku korzystał z odpoczynku urlopowego. Zachowałem kilka  widokówek z zaproszeniami do odwiedzenia go tam. Ale ani razu nie zdołałem z tych zaproszeń skorzystać, bo zajmowała mnie w tym samym czasie organizacja konferencji naukowych, posiedzeń plenarnych PTL i konsultacji obłożnie chorych. Jedyny raz zapowiedziałem przyjazd do niego i byłem już w drodze, z myślą o wspólnym opracowaniu sylwetki wielkiego społecznika i epidemiologa, dr. Henryka Mosinga. (Mosing już jako student Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza pracował pod kierownictwem prof. Rudolfa Weigla, odkrywcy mikrometody hodowli zarazków rickettsia prowazekii  w żywym organizmie wszy odzieżowej). Niestety, nie dojechałem do Juraty – uległem wówczas wypadkowi drogowemu w Rumi.

Zbyszka zawsze cechowała roztropna odwaga i niezwykła determinacja w realizacji podjętych zamierzeń. Zapewne z jego inspiracjiw 2000 r. na łamach „Gazety Lekarskiej”(nr 2, s. 63-62) ukazał się artykuł opracowany przez Tadeusza Kardasza i Tomasza Cieszyńskiego pt. „Henryk Mosing, epidemiolog, społecznik, kapłan”. Przysłał mi kserokopię tego wspaniałego opracowania wraz z listem Jana Pawła II, który w latach sześćdziesiątych poznał dr. Mosinga i określił go „jako wybitnego uczonego, Kierownika Instytutu Epidemiologii we Lwowie. Wiele uczynił dobra ludziom w latach wojny i w okresie powojennym – z wielką gorliwością jako lekarz pełnił swoją misję od wschodniej Ukrainy aż po Kaukaz i Syberię”.

Impresje z niezwykłej przyjaźni ze Zbyszkiem, przedstawione na wielu stronach moich wspomnień, wynikają z dużego żalu po utracie wspaniałego przyjaciela, związanego ze mną emocjonalnie, duchowo i przez wieloletnie wspólne zainteresowania umiłowaną dziedziną nauki. W tej dziedzinie Zbyszek był moim jedynym powiernikiem. W ostatnich latach usiłowałem zachęcić go do czynnego udziału pracach PTL. W 2001 roku wprowadziłem go na posiedzenia Zarządu Głównego PTL. Był zachwycony atmosferą obrad i prowadzeniem dyskusji przez prof. Jerzego Woy-Wojciechowskiego, prezesa Zarządu Głównego PTL. Na zakończenie obrad został obdarowany przez Jerzego jego znakomitą książką Śpiewający konsyliarze z dedykacją i zaproszony do udziału w uroczystości dekorowania medalem Gloria Medicinae w Pałacu na Wodzie w Łazienkach Królewskich. Zbyszek był pełen podziwu i uznania dla Prezesa PTL i zorganizowania tak wspaniałej uroczystości, uświetnionej muzycznie i artystycznie, a przede wszystkim budującej postęp polskiej medycyny poprzez wyróżnianie wielce zasłużonych lekarzy.

Było to moje ostatnie dłuższe spotkanie ze Zbyszkiem.