Pamiętnik TLW 2007
Prof. dr med. Tadeusz Chrapowicki (1903 – 1984)
Teresa Patzer-Trzaskowska
Prof. dr med. Tadeusz Chrapowicki
(1903 – 1984)
Pracę w Miejskim Szpitalu Dziecięcym Nr 1 w Warszawie przy ul. Kopernika rozpoczęłam w marcu 1952 roku, bezpośrednio po uzyskaniu dyplomu lekarza. Pod kierunkiem prof. Tadeusza Chrapowickiego uzyskałam w tymże szpitalu I i II stopień w zakresie pediatrii.
Jakim szefem i nauczycielem był Profesor?
Przede wszystkim bardzo dobrym, delikatnym człowiekiem, prawdziwie kochającym dzieci leczone w jego oddziale, jak i prowadzone przez niego w praktyce prywatnej. A dzieci, jakby to czując, nie bały się i lubiły Profesora, który również cieszył się zasłużonym szacunkiem rodziców.
Warunki lokalowe w szpitalu w owych latach były bardzo skromne. Profesor nie miał dla siebie żadnego oddzielnego pomieszczenia, tylko biurko na korytarzu, które dzielił z siostrą Lucyną Reszczyńską (szarytką) – oddziałową, będącą jego prawą ręką i dobrym duchem dla nas wszystkich. Oboje tworzyli klimat życzliwości i spokojnego profesjonalizmu dla całego oddziału (46 łóżkowego), składającego się z części niemowlęcej i – oddzielnej – dzieci starszych.
Profesor był ordynatorem wymagającym i spostrzegawczym, ale uwagi, jakie miał do pielęgniarek, salowych czy do nas, lekarzy, mówił zawsze w cztery oczy, co wszyscy szczególnie sobie cenili. A siedzieliśmy „na kupie”, przy stolikach na wspomnianym już korytarzu, który był naszym „gabinetem”. Mimo tego oraz faktu, że na trzech dużych salach oddziału było zawsze pełno pacjentów, nastrój panował domowy i pogodny, nie było złych wzajemnych relacji – i tym różniliśmy się od wielu oddziałów klinicznych, gdzie panowała niezdrowa konkurencja.
Profesor wymagał od nas, młodych, specjalizujących się lekarzy, nieustannej nauki, robił kolokwia sprawdzające, raz w tygodniu było posiedzenie, na którym wygłaszaliśmy referaty, omawialiśmy ciekawe przypadki i streszczenia z zagranicznej prasy pediatrycznej.
Wiele z naszych opracowań ogłaszaliśmy w „Pediatrii Polskiej”, której redaktorem przez wiele lat był Profesor, lub wygłaszaliśmy na posiedzeniach Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, którego prezesem był Profesor przez trzy kadencje. Mimo rozlicznych zajęć znajdował czas by pisać różne artykuły, a także monografię na temat krzywicy. Ponadto raz w roku konsultował sanatorium „Dzieciakowo” w Józefowie dla dzieci z chorobą reumatyczną.
Tak więc w skromnym oddziale dziecięcym Profesor umiał inspirować nas do pogłębiania wiadomości zawodowych, w nie mniejszym stopniu niż w klinice.
W roku 1959 otrzymał Profesor propozycję „nie do odrzucenia” – objęcia stanowiska ordynatora 62-łóżkowego oddziału dziecięcego w Centralnym Szpitalu Klinicznym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przy ul. Wołoskiej. Postawił warunek, że jeśli przejdzie, to ze swoim zespołem, na co wyrażono zgodę. Tak więc zabrał ze sobą cztery lekarki: Halinę Brzozowską, Mirosławę Szewczykowską, Zofię Żymierską i mnie oraz pięć pielęgniarek, z których oddziałową została Jadwiga Kempczyńska. W znacznie lepszych warunkach lokalowych, z dostępem do dobrze wyposażonych pracowni, z możliwością stosowania leków zagranicznych, a także z nieco wyższym uposażeniem zaczęliśmy nowy etap pracy zawodowej.
Udało się Profesorowi przenieść do nowych warunków nie tylko nas, ale także klimat współpracy. Nadal panował spokój i życzliwość, również do personelu, który pracował uprzednio w tym oddziale. A nie było to łatwe w szpitalu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, paramilitarnym, gdy nikt spośród nas, nowych, nie należał do partii. I nadal Profesor wymagał od nas stałego uczenia się; wszyscy asystenci zrobili specjalizację, trzech doktorat, dwóch habilitację.
Z żalem, będąc zastępcą ordynatora, musiałam nagle, z przyczyn ode mnie niezależnych, rodzinnych, odejść z oddziału, w którym pracowałam do lipca 1981 roku. Profesor pracował do 1983 roku, zmarł nagle 6 stycznia 1984 r. Został pochowany w grobie rodzinnym na warszawskich Powązkach.