<< powrót

Pamiętnik TLW 2011

Okrągła rocznica

Andrzej Zaorski

Okrągła rocznica

Przed 70 laty zaczęła działać nasza Szkoła dla Pomocniczego Personelu Sanitarnego Dr. Jana Zaorskiego w Warszawie, znana powszechnie jako Szkoła Zaorskiego, a jej słuchacze to zaorszczacy. co miesiąc spotykamy się w Domu Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego, w czym nieraz pomaga nam Zarząd TLW.

Teraz, kiedy wszyscy żyjący są emerytami, bezpośrednie kontakty stają się szczególnie ważne. Znamy swoje radości i smutki, znamy też swoje dolegliwości i choroby, które łatwiej się znosi wśród przyjaciół. We wrześniu 2010 r. na posiedzenia Zarządu TLW wspomniałem, że zbliża się okrągła rocznica naszej Szkoły, i zastanawialiśmy się, jak ją uczcić. Po kilku dniach pani dr Wiesława Granowska – Sekretarz Zarządu TLW i pan dr Andrzej Trzaskowski – gospodarz Domu przy ul. Raszyńskiej, zaprosili doc. Zuzannę Kraśnicką, sekretarza Koła Zaoszczaków i mnie na naradę.

Już na wstępie przekazali nam radosną wiadomość, iż Zarząd TLW postanowił urządzić nam rocznicę otwarcia Szkoły i podjąć obiadem wszystkich członków Koła, którzy będą mogli przybyć. Ta niezwykle serdeczna, koleżeńska propozycja sprawiła nam ogromną radość.

Zarząd Towarzystwa słusznie postanowił, żeby spotkanie odbyło się w październiku, kiedy została zatwierdzona decyzja o otwarciu Szkoły i nie czekać do marca, kiedy zimowa aura może wielu z nas uniemożliwić przybycie.

Napisaliśmy niezwłocznie listy zapraszające i informacyjne. Odpowiedzi zaczęły przychodzić szybko.

Z panią dr Granowską ustaliliśmy czynności organizacyjne, poczynając od menu odpowiedniego dla naszego wieku, godzinę spotkania ustaliśmy na 1200, aby łatwe było dotarcie, a potem powrót do domów.

W dniu 12 października w samo południe zastaliśmy pięknie nakryty, ozdobiony kwiatami, długi stół w sali na parterze. Koleżanki i Koledzy zaczęli się schodzić sporo przed godziną 1200, był więc czas na radosne powitania, wspomnienia i śmiechy. Wspominano, kto, gdzie siedział na naszej starej sali wykładowej, jakie były sympatie i jak zdawano egzaminy.

Zaraz po dwunastej zasiedliśmy do stołu wraz z dr Granowską i dr. Trzaskowskim. Na powitanie przemówił kolega Zaorski, wyrażając serdeczne podziękowanie Zarządowi Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego za zorganizowanie naszego spotkania. Nawiązał do Zjazdu z okazji pięćdziesięciolecia, który odbył się na Zamku.

„Dziś są wśród nas Koledzy – powiedział – którzy wiele wysiłku włożyli w organizację tamtego zjazdu – Kazio Łodziński, Basia Szurig-Werner, Janina Bauer-Gellertowa, innych zabrakło”.

Kolega Zaorski szczególnie serdecznie powitał dr Halinę Jędrzejewską, która jako Wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich jest mocno związana z naszym Kołem Medyków Powstania Warszawskiego. Koleżanka Jędrzejewska przekazała nam pozdrowienia od Związku Powstańców Warszawskich zawarte w specjalnym liście, podpisanym przez Prezesa Związku gen. bryg. Zbigniewa Ścibor-Rylskiego.

Po odczytaniu przemówienia zostaliśmy dodatkowo obdarowani kasetką zawierającą monety wybite przez Mennicę Państwową z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego.

Związek Powstańców Warszawskich

Zarząd Główny

Szanowni Państwo,

Studenci Prywatnej Szkoły Zawodowej doc. Jana Zaorskiego dla Pomocniczego Personelu Sanitarnego w Warszawie,

Drodzy „Zaorszczacy”,

W dniu Jubileuszu 70-lecia powołania Waszej Szkoły w okupowanej Warszawie przekazujemy Studentom Szkoły wyrazy uznania za wytrwałość i odwagę wykazaną w tamtym czasie, a Organizatorom i Wykładowcom tej niezwykłej Uczelni – wyrazy najwyższego szacunku i podziwu. Szkoła nie przetrwałaby czterech lat, gdyby nie odwaga, ofiarność, pomysłowość i konsekwencja w działaniu Głównego Organizatora uczelni doc. Jana Zaorskiego oraz współorganizatorów i wykładowców.

Wielu wykładowców i studentów było zaprzysiężonych w Armii Krajowej. Większość z Nich brała udział w Powstaniu Warszawskim 1944 r., wykazując niezwykły hart ducha i odwagę. Jedni walczyli z bronią w ręku, inni – na polu walki, w punktach sanitarnych i szpitalach opatrywali i operowali rannych.

W walce o wolną Polskę, o wolną Warszawę poległo wielu „Zaorszczaków”.

Pamięć o Waszej Szkole przetrwa w następnych pokoleniach.

Warszawa, 14.10.2010 r.

Wiceprezes                                                     Prezes

Związku Powstańców Warszawskich     Związku Powstańców Warszawskich

Halina Jędrzejewska                          gen. bryg. Zbigniew Ścibor-Rylski

Następnie Koleżanka Irena Sitowska odczytała przemówienie skierowane dla nas wszystkich.

„Drodzy Koledzy! Serdeczni Przyjaciele!

Spotykamy się na unikalnym zgromadzeniu na 70-lecie otwarcia Szkoły doc. Zaorskiego. Pamiętamy się z dawnych, bardzo dawnych lat. Śpieszyliśmy z roześmianymi twarzami, mimo otaczającej nas grozy i terroru, na Uniwersytet, do gmachu Medycyny Teoretycznej, który był otoczony drutami kolczastymi przez Niemców. Wszyscy byliśmy radośni i zadowoleni z tego, że możemy studiować ukochaną przez nas dziedzinę wiedzy – medycynę.

Podczas studiów widywaliśmy się codziennie, spędzając razem wiele godzin na wykładach, ćwiczeniach oraz na salach szpitalnych. Jakże inna była ówczesna młodzież – bardzo skromna, łaknąca wiedzy całą duszą i pełna uczuć patriotycznych. Wygląd jej był zupełnie odmienny od obecnego. Obowiązkowy był kapelusz. Nosili je koleżanki i wszyscy chłopcy. Można by te czasy nazwać okresem „kapeluszowym”. W zachowaniu obowiązywała powściągliwość oraz elegancja. Nikt nie śmiał odezwać się do kolegi per ty. Trwało to często wiele miesięcy znajomości; konieczny był zwrot „pan” i „pani”.

Na moim II kursie, otwartym 3 września 1941 r. (pierwszy – 10 marca 1941 r.), uczyło się ze mną kilka koleżanek z mojego liceum Janiny Tymińskiej, gdzie razem zdawałyśmy maturę w maju 1939 roku.

Z piętnastu abiturientek, które uzyskały świadectwo dojrzałości, aż sześć zapisało się do Szkoły doc. Zaorskiego. Były to:

1.        Irena Łuniewska – późniejszy kardiolog

2.   Hanna Lange – bakteriolog

3.   Irena Wicherkiewicz – przeniosła się na stomatologię

4.   Irena Ćwiertnia – pediatra

5.        Anna Dembowska – pediatra

6.   Maria Białowiejska – poległa podczas Powstania, jej nazwisko jest wyryte na tablicy pamięci Powstania Warszawskiego).

Po okresie studiów widywaliśmy się rzadziej, jedynie na zebraniach lub uroczystościach. Każdy z nas rozpoczął pracę zawodową i zajęty był dalszym zdobywaniem wiedzy i doświadczenia. Pochłaniała go również nowo założona rodzina. Zbliżyliśmy się ponownie, gdy przeszliśmy na emeryturę. Mieliśmy więcej czasu i mogliśmy często uczestniczyć w spotkaniach. Stanowiliśmy wtedy dużą grupę. Na niektórych uroczystościach bywało sto i więcej kolegów i koleżanek.

Niestety, tempus fugit. Przez kilkanaście lat nasze grono stawało się coraz mniejsze. Przy ulicy Raszyńskiej 54 w roku 2005 na zebraniu „opłatkowym” było 26 osób, a w 2010 roku na „jajku” wielkanocnym tylko 17 osób.

Każdego roku ubywa kilku kolegów i kilka koleżanek, bardzo znanych ogółowi i drogich nam wszystkim. Z nimi byliśmy związani od czasów okupacji i razem przeżywaliśmy tragiczne chwile. Ostatnie lata były dla nas szczególnie smutne, straciliśmy wielu przyjaciół i bliskich nam osób. Zabrakło wśród nas w ostatnim roku:

–                    Kol. Marii Kobuszewskiej-Faryny

–          Kol. Wacława Sitkowskiego

–          Kol. Adama Bielawskiego

–      W ubiegłych latach straciliśmy:

–                    Kol. Barbarę Grzegorzewską (2009)

–          Kol. Tadeusza Grigo (2009)

–          Kol. Tadeusza Świecickiego (2009).

–          W roku 1994 odeszła moja wieloletnia koleżanka i przyjaciółka Anna Folfoszyńska-Bednarska. Znałyśmy się od 1939 r. Razem chodziłyśmy na kurs przygotowawczy przed egzaminami na Wydział Lekarski.

Straciliśmy Koleżankę Halinę Oziemską-Łozińską (2006) oraz przyjaciela nas wszystkich, Aleksandra Laukienickiego (2008) i wielu innych, których nie zdołam tu wymienić.

Jest to znak czasu. Wszystkich nas czeka wielka niewiadoma, tajemnicza przyszłość.

Najbardziej niepokoi mnie i smuci to, że młodzi lekarze nie garną się do naszego Domu Lekarza i często nawet nie wiedzą o jego istnieniu.

Kilka dni temu rozmawiałam z lekarzem mającym około 40 lat. Pracuje w klinice przy ul. Banacha, nic nie wiedział o Klubie i Domu Lekarza przy ul. Raszyńskiej ani o odbywających się tu spotkaniach. Widocznie nie dość uważnie przegląda miesięcznik „Puls”, w którym co miesiąc jest eksponowana fotografia domu i informacja o jego działalności.

Mam nadzieję, że po nas przyjdą inni. Może też już emeryci, którzy znajdą czas, by odwiedzić nasz Dom i kochać go tak, jak my to czynimy od pięciu lat”.

Zaraz po tym przybył do nas Prezes Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego prof. dr hab. med. Jerzy Jurkiewicz, oficjalnie, z łańcuchem Prezesa na piersiach. Powitano go gromkimi oklaskami. Prezes wygłosił do nas wzruszające przemówienie, w którym podkreślił łączność medycyny dawnej, w Uniwersytecie Warszawskim, z medycyną obecną, chlubnie przeniesioną przez czas okupacji hitlerowskiej, walki z zaborcą na niwie nauki. Szkoła nasza była ważnym ogniwem oporu i walki wbrew zarządzeniom i działaniom okupanta, zmierzającym do zniszczenia narodu polskiego fizycznie i duchowo.

Zupełnie niespodziewanie Prezes prof. Jerzy Jurkiewicz z panią dr Wiesławą Granowską, sekretarzem Zarządu, wręczyli Kol. Andrzejowi Zaorskiemu Dyplom Honorowy Towarzystwa. Było to dla mnie, Andrzeja Zaorskiego, wielkim wyróżnieniem, wzruszającym aktem, którego się nie spodziewałem. Z trudem zdołałem wyrazić swoją wdzięczność i opanować wzruszenie, które spowodowało, iż nie znalazłem na pewno właściwych słów.

Wszyscy biesiadnicy zjedli przygotowane przez naszą kuchnię delikatne potrawy, a mianowicie rybę faszerowaną w galarecie, sałatkę jarzynową z chrzanem oraz pieczywo. Następnie była zupa pomidorowa czysta z groszkiem ptysiowym w filiżankach oraz drobiowe kotleciki mielone z marchewką mini i ziemniakami z wody. Na deser ciasto, herbata i kawa. Do obiadu piliśmy lekkie białe wino.

Sprawne kelnerki podawały dania obiadowe, wino, herbatę, tak że nikt nie czekał, a rozmowy przy stole mogły być prowadzone swobodnie. Kolega Sławek Pawelski obdarował Panie kwiatami.

Na zakończenie spotkania zostało wykonano zdjęcie pamiątkowe na werandzie naszego Domu.

Powoli, żartując i wspominając dawne i dzisiejsze czasy, wszyscy opuszczali gościnne progi z uśmiechem i zapewnieniem, że będą uczestniczyli w naszych wtorkowych (drugi wtorek) zebraniach.