<< powrót

Pamiętnik TLW 2007

Koleżanki i Koledzy!

Koleżanki i Koledzy

Oddając w 1997 roku do rąk warszawskich lekarzy pierwszy numer wznowionego po 60 latach „ Pamiętnika Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego” umieściłem w słowie od wydawcy następujące słowa:

„ Pamiętnik Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego był przez ponad 100 lat najpierw jedyną, a później jedną z najważniejszych pozycji piśmiennictwa lekarskiego w Polsce. Był symbolem nieugiętego patriotyzmu i woli przetrwania Polaków w okresie zaborów, był dowodem ogromnej wiedzy i godnej pozycji lekarza w społeczeństwie, był świadectwem najserdeczniejszego związku warszawskich lekarzy ze społecznością swojego miasta.

… Pragniemy kontynuować tę tradycję” .

Kilka lat później w roku 2004 z nieukrywaną dumą i satysfakcją pisałem: „… widzę wyraźnie jak bardzo Pamiętnik stał się potrzebny, jak istotną odgrywa rolę w życiu nie tylko naszych członków ale i całego środowiska lekarskiego. Jest odbiciem naszych spełnionych i niespełnionych marzeń, naszych radości, sukcesów, pomyłek i porażek, jest Naszego Towarzystwa przepustką do historii.”

Spełnione marzenia żołnierzy Polski Walczącej, żołnierzy Powstańczych Służb Sanitarnych – marzenia za które walczyli i ginęli – żyjemy w Polsce wolnej, demokratycznej, niepodległej.

Spełnione marzenie naszych Nauczycieli i Wychowawców, bohaterów tajnego nauczania -rozwijająca się wspaniale Warszawska Wszechnica Lekarska, największa uczelnia medyczna w Kraju, nasza Akademia, nasza Alma Mater. Obok tych wielkich są i nasze skromniejsze ale  jednak bliskie i serdeczne – marzenia które właśnie nam tu i teraz było dane zrealizować, przeżyć, osiągnąć: wznowienie Pamiętnika,  pozyskanie na własność pięknej siedziby – Domu Lekarzy Warszawskich i wreszcie wydanie oczekiwanego od ponad stu lat wielkiego, dwutomowego opracowania dziejów Towarzystwa.

Radość tych sukcesów, tych niezaprzeczalnie ogromnych osiągnięć, historycznych przemian i dokonań zakłóca świadomość, iż w tym samym czasie borykamy się ze zjawiskami i procesami nawarstwiającego się od kilkudziesięciu lat strukturalnego kryzysu całej sfery ochrony zdrowia.

My lekarze – pisałem w 1999 roku– „możliwość poprawy widzieliśmy w radykalnej reformie systemu. Od wielu lat domagaliśmy się wspólnego działania rządu, samorządu lekarskiego i pielęgniarskiego, związków zawodowych i stowarzyszeń lekarskich, niezbędnego do stworzenia nowej rzeczywistości społecznej, w której pieniądze będą szły za pacjentem, jednostki ochrony zdrowia będą samodzielne, z wolnym wyborem lekarza i powszechną dostępnością usług”. I to co piszę teraz, w 2007 to jakby echo słów sprzed lat:  „trwają rozmowy protestujących lekarzy i pielęgniarek z rządem. Oby jak najprędzej zakończyły się wynikiem który pozwoliłby wejść w rok 2000 (2008? 2009? 2010 itd. itd.) z nadzieją i perspektywą spokojnej, rzetelnej pracy w interesie nas wszystkich, społeczeństwa. Oby!”.

Przeżywając solidarnie wraz z całym środowiskiem trudy i kłopoty związane z transformacją i reformami wierzę przecież mocno, że te wszystkie problemy zostaną rozwiązane i sprawdzą się słowa prof. Nielubowicza, który tak oceniał naszą sytuację: „lekarz polski podobnie jak inni obywatele kraju stanowi fragment gmachu państwa. Jesteśmy cząstką historii, która naród tworzy od lat. Patrząc też na to obecne nasze  rozgoryczenie z perspektywy historii zdaję sobie sprawę, że jest to zjawisko przejściowe, że to minie, jak mijają rzeczy nabyte nieświadomie… Każde pokolenie znajdowało po latach taką samą drogę, jak ta która wynikała z poczucia obowiązku  tych, którzy byli, którzy jeszcze są, tych którzy przyjdą po nas”.

I na koniec ostatni już cytat sprzed lat potwierdzający tezę, iż nie ma nic bardziej aktualnego niż historia. W dniu 19 kwietnia 2007 w Siedzibie Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego przy ul. Raszyńskiej 54 „w atmosferze życzliwości, koleżeńskiej wspólnoty i odpowiedzialności za losy Towarzystwa wybrano nowe władze. Piszącemu te słowa powierzono ponownie funkcję prezesa. Mając za sobą doświadczenia poprzednich kadencji, zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności związanej z objęciem tak ważnego urzędu, zdając sobie sprawę ile pracy, ile trudu i czasu będą musieli poświęcić wszyscy, którym leży na sercu rozwój i pomyślność Towarzystwa  I wiem też, iż najważniejszym i nienaruszalnym fundamentem dla obecnych i przyszłych działań lekarskich musi być konsekwentne, stałe i niezmienione przestrzeganie hipokratesowego przykazania, iż dobro chorego jest najwyższym prawem. Jestem głęboko przekonany, iż kierując się takim przesłaniem  wypełnimy godnie misję jaką nam powierzono”. Co daj Panie Boże.

 

Z pozdrowieniami i wyrazami należnego szacunku

Jerzy Jurkiewicz

Prezes