<< powrót

Pamiętnik TLW 2016

ETOS

Wstęp

Etos (z greckiego éthos –zwyczaj) w filozofii i socjologii oznacza całokształt społecznie uznawanych i przyswojonych w danej zbiorowości norm regulujących zachowanie jej członków (Słownik Wyrazów Obcych PWN).

Etos ma więc określać i kształtować normy i podstawowe zasady wartości, obyczajów, stylu życia i współżycia, regulując stosunki międzyludzkie. Cechy te charakteryzują określoną grupę ludzi, określając tym samym jej tożsamość i odrębność. Formułują więc kryteria oceny moralnej życia i współżycia w danej społeczności. Stanowić też mają wzorzec kultury zachowania. Etos poprzez określenie systemu wartości jednostki i zbiorowości, do jakiej ta jednostka należy, nadaje sens ich działaniu i istnieniu. Pamiętajmy, że siła i wartość jakiejkolwiek wspólnoty wynika ze wspólnoty wartości a w tym solidarności sumień.

Rozumiem, że zgodność postępowania z etosem pracy warunkuje również zaufanie do działań jednostki, lub społeczności, a jego brak najbardziej widoczny jest w działaniach pozorowanych – a więc nie zasługujących na zaufanie. Z kolei brak etosu prowadzi do anomii tj. dezintegracji a nawet nie respektowania podstawowych norm obowiązujących w każdej wspólnocie. Zmuszać to może jednostkę do dostrajania się do tych antynomicznych zasad obywatelskiego współżycia, co znamiennie ograniczać może zakres jej wolności.

Etos służby wartościom

Od szkolnych lat znany mi był „etos rycerski” – oznaczający szlachetność i męstwo. Na lekcjach w sposób szczególny wpajano nam zrozumienie pojęcia patriotycznego etosu pracy, etosu cywilnej odwagi, etosu społecznego, solidarności. Podczas zgrupowań młodzieży w ramach szkolenia sanitariuszy w czasie okupacji, a przed Powstaniem Warszawskim, oraz po wojnie w środowisku studentów medycyny, samoistnie rozwijał się etos „dobrego samarytanina.” Zresztą przez wieki obyczajowość i etyka lekarska budowane były właśnie na tym etosie. W sposób najbardziej wyrazisty na lekcjach historii prowadzonych „u nas w szkole” przez Profesora Markowskiego i godzinach wychowawczych prowadzonych przez Dyrektora B. Załuska i Księdza L. Szeląga propagowany był etos inteligencki, zwłaszcza w odniesieniu do pamięci „Czynu Niepodległościowego”. Tak więc sumarycznie rzecz ujmując, wpajano nam „etos służby wartościom i Ojczyźnie”. Wpajano nam patriotyzm myślący – a więc „rodem z Norwida”.

Ginący etos

Współcześnie jednak nawet samo pojęcie etosu zostało odesłane do lamusa, lub co najmniej do magazynu, z myślą o możliwości przyszłej odnowy wartości życia społecznego. Etos wykorzystywany bywa jako kamuflaż kryjących się za nim interesów i korzyści uzyskiwanych kosztem słabszych. Przez dziesiątki lat etos lekarski był uzasadnieniem znamiennie niskich płac, o wiele niższych od tych, jakie otrzymywali głoszący slogany dotyczące konieczności poświęcenia dla przyszłości naszych dzieci. Bardzo wyraźnie widocznym jednak staje się ginący etos demokracji. Problemy, jakie mamy z demokracją, wynikają z nadania jej czysto formalnego charakteru. Patrząc na współczesne życie z perspektywy i przez pryzmat własnego doświadczenia, wydaje mi się też, że etos polskiego lekarza – inteligenta zostaje wypleniony z dawnego pojęcia etosu i staje się niepotrzebnym mitem. Zastanowienia wymaga ujawniające się pytanie, czy mamy do czynienia tylko z historycznie uwarunkowanym przeobrażeniem się i wynaturzaniem patriotycznego, obywatelskiego, a w tym i lekarskiego etosu, czy też inne sterowane przez człowieka są tego przyczyny? Oczywistością jest, że do demokracji dorosnąć muszą przede wszystkim przywódcy. „Nie z [osobistego] żalu pytam, ale z rozmyślenia”. (Czesław Miłosz)

Uwarunkowania

Pytanie to jest niezwykle ważne, ponieważ znajomość przyczyn braku pozytywnego etosu pozwoli na wczesną identyfikację zagrożeń dla każdej organizacji, korporacji i każdego ustroju, a również i dla demokracji. Myślę, że współczesna formacja intelektualna i duchowa społeczeństwa nie opiera się na kulcie etosu prawdy oraz poczuciu wspólnoty, do której należymy. Dlaczego nie traktujemy państwa jako „rodzinnego przedsiębiorstwa”? Z pewnością przyczyn jest wiele. Porównując stare i nowe czasy myślę, że dokonująca się zmiana mentalności jest wynikiem wyparcia etosu solidarności przez wszechobecną dominację zglobalizowanego, nastawionego na zysk i wyzysk rynku, promującego merkantylizm i klientelizm. W wyniku czego masowa popkultura propaguje etos konsumpcyjnego stylu życia bez względu na społeczne tego ukryte konsekwencje.

Etos w nauce, dydaktyce i wychowaniu

Każdy aspekt naszego działania zawodowego podlega kwalifikacji moralnej. Kryteria tej kwalifikacji określają etykę zawodową – pracownika naukowego, lekarza, dziennikarza, nauczyciela. Niewiele jest aspektów jakiejkolwiek pracy twórczej, które znajdują się „poza dobrem i złem” (Fryderyk Nietzsche), a więc moralnie neutralnych.

Jeśli chcemy budować etos w nauce, dydaktyce i wychowaniu, to cały ten proces musi być oparty na etosie uczciwości, który jest tu warunkiem sine qua non. Etos tylko „przyzwoitości” zdecydowanie nie wystarcza. Są oczywiście również i inne specyficzne cechy i wartości, które wyróżniać muszą przedstawiciela każdego zawodu. Ten jednak etos prawdy i uczciwości jest warunkiem bezwzględnym i zawsze aktualnym.

Etos a rzeczywistość

Etos każdego zawodu powinien być budowany na uczciwości, ale świadomi być musimy, że w odniesieniu do realiów naszego życia nie ma sensu dyskutować o etosie w oderwaniu od rzeczywistości, a więc i od pieniędzy, które warunkują nasz byt oraz stopień możliwości i wolności w realizacji własnych zamierzeń. Tak więc nie ma etosu bez normalnych warunków życia i pracy. Wzniosłymi zwrotami o etosie i moralności nikt chorych nie wyleczy. Wszelkie połajanki o przekraczaniu granicy lekarskiego etosu odnoszą tylko propagandowy sukces – tak „na pomieszanie dobrego i złego” oraz prawdy z półprawdami, a fałszu z prawdą.

Toteż nie ma etosu pracy dydaktycznej, naukowej, leczniczej bez odpowiedniego finansowania. Pieniądze jednak powinny być tylko środkiem a nie celem działania, choć współcześnie trzeba być wielce utalentowanym, aby nabyć umiejętność ich zdobywania. To myśl, pieniądze i praca współcześnie warunkują sukces. I tak „boom” edukacyjny w Polsce bez dodatkowych pieniędzy z pewnością nie spowoduje, że ilość przejdzie w jakość, a w nauce i edukacji za te same, bo małe pieniądze, cudu nie będzie.

Dlatego też w tych naszych czasach system kształcenia w dużej mierze przeistoczył się w działalność marketingową, związaną i wynikająca z masowości studiów, ale bez równoczesnego jakościowego i ilościowego wzmocnienia kadry nauczającej. Miarą dydaktycznego sukcesu staje się „produkcja dyplomantów” i finansowy zysk. Potencjał intelektualny tworzyć ma i może tylko „elita naukowa” uczelni. Uczelnie natomiast stają się „nienasycone” intelektualnym potencjałem. Dominować zaczyna więc przeciętność, a jednym z zasadniczych zadań szkoły typu uniwersyteckiego jest „wyłapywanie” i wspieranie talentów. Przeciętność jednak ani ich nie dostrzega, ani nie promuje. W rezultacie konstruktywne myślenie wypierane jest przez rutynę.

Etos XIX-wiecznych uczelni polegał właśnie na tworzeniu „uniwersytetu elitarnego” ze spójną elitą koryfeuszy nauki i wiedzy. W tym to właśnie okresie uniwersytety przeżywały swój największy rozkwit. To elity były zaczynem i animatorem postępu. Problem jednak polega na tym, aby elitę stanowili nie ludzie sprytni, ale mądrzy, a więc i uczciwi. Jestem też pewny, że w okresie rozkwitu uniwersytetów, a więc i nauki, siły administracyjno – polityczne nie próbowały nawet łamać autonomii, a zwłaszcza autonomii myślenia pracownikom Szkół Wyższych.

Współcześnie środowisko uczelni jest emanacją całego społeczeństwa, którego nie fascynuje ani etos pracy naukowej, ani wartości akademickie, jeśli nie przynoszą bezpośrednich korzyści, a działalność naukowa jest przecież inwestycją. Naukowa młodzież wtapia się w tę atmosferę i środowisko. Specyficzną cechą przeciętności jest natomiast perfekcyjnie wypracowany system zawiści nie pozwalający nikomu wyrosnąć ponad poziom aktualnych decydentów. System ten polega na tym, że „ja wcale nie chcę być lepszym od ciebie, ale zrobię wszystko, abyś był gorszy ode mnie”. Ponadto wymyślono wiele pozaintelektualnych administracyjno – finansowych metod neutralizowania naukowych talentów, które sadzane są najwyżej na ławkach rezerwowych.

Krańcowym przykładem rezultatu akademickich schorzeń i wynaturzeń jest naukowo „bezpotomna śmierć” pracownika naukowego. Wynika to, przynajmniej częściowo, z braku otwartej konkurencji na wszystkich szczeblach organizacyjnych, poczynając od konkurencji między uczelniami, wydziałami i katedrami.

Do grzechów śmiertelnych szkoły zaliczyłbym zbyt daleko idącą tolerancję wobec plagiatów, których twórców w dojrzałych krajach, niezależnie od ich akademickiego statusu, w sposób bezwzględny releguje się ze szkoły. U nas bardziej niebezpiecznym jest ujawnienie plagiatu niż jego dokonanie.

Wymienione i wiele innych niedoskonałości życia naukowego i akademickiego wynikają z rezygnacji z moralnej samodyscypliny tego środowiska. Inflacja etosu naukowca jest symptomem choroby toczącej środowisko i jego elitę, ale jego pokonanie jest ważne dla całego społeczeństwa.

Już Einstein mówił o dewaluacji wartości nadrzędnych. Jednakże bardzo zastanawiającym jest fakt, że od roku 1989 wraz z transformacją ustrojową proces więdnięcia etosu wartości do tego stopnia uległ wyraźnemu przyspieszeniu, że można zacząć mówić o „starym i nowym etosie”, zwłaszcza w odniesieniu do lat przedwojennych. Nawet „normalność” jest teraz zupełnie inna niż dawniej. Tak więc tak zwana „nowa moralność” bardzo często przypomina starą niemoralność. To, co dawnej było oceniane jako niemoralne, dziś jest akceptowane, jeśli tylko okazuje się być skuteczną metodą walki o sukces.

Umarł etos. Nic nie narodziło się w zamian.

Wielokrotnie byłem na różnych inscenizacjach „Dziadów” A. Mickiewicza i zawsze bardzo emocjonowała mnie scena z III części, gdy Konrad na ścianie w swej celi napisał: Gustavus obiit. Hic natus est Conradus – Gustaw umarł (zrozpaczony kochanek). – Tu urodził się Konrad (bojownik sprawy narodowej). Cytat ten kojarzy mi się ze zwrotem: „Umarł etos”. Z tą różnicą, że „Nic nie narodziło się w zamian”.

Powstaje więc pytanie: jak ograniczyć lub zlikwidować anomię? Najlepszą metodą leczenia anomii społecznej i indywidualnej jest proces odbudowy etosu służby wartościom, a w tym etosu pracy. Pomimo że Universitas – institutio semper reformanda, to jednak w tej transformacji same reformy strukturalne nie wystarczą. Trzeba wychować nowego pracownika naukowego w duchu etosu wartości. Ale Facile dictu,difficile factu. (Łatwo powiedzieć, trudno wykonać). Możemy jednak łudzić się nadzieją, że co najmniej etos przyzwoitości będzie w szerokich kręgach społecznych zachowywany, a przyszłość budowana będzie na etosie pełnej uczciwości.

Pomimo że wiele wysiłku i starań środowisko naukowe wkłada w poprawę istniejącego stanu rzeczy, ale ich skuteczność jest znikoma w stosunku do potrzeb. Dlaczego? – to odrębny problem. W ramach samoobrony wysuwa się wiele kontrargumentów, np. że byt kształtuje świadomość, że kolejne rządy są niesprawne, lub nie rozumieją problemu, że społeczeństwo jest bierne i politycznie niewyrobione i niedokształcone. Formułowanie tych i podobnych zarzutów nie jest jednak współcześnie wyrazem cywilnej odwagi, natomiast wyrazem cywilnej odwagi może być obecnie nawet tylko napisanie uzasadnionej negatywnej oceny wniosku, lub pracy, a nie laudacji. Doniesienie o plagiacie, lub dopisywaniu nazwisk do prac jako współautora bywa niekiedy bardzo ryzykowne i zagrożone ostracyzmem. Brak uczciwych reakcji oznacza, że zło i fałsz popłacają, bo są niekaralne. Powtórzę myśl z dyskusji, że nie jest to sytuacja wyjątkowa, w której w jednostce naukowej na szczeblu kierownika panuje kapitalizm, na szczeblu administracyjnym socjalizm i w odniesieniu do reszty pracowników feudalizm. Tak więc kłopoty z rzeczywistością niewątpliwie istnieją.

Na co cierpi najbardziej współczesna służba zdrowia?

W oparciu o przedstawione powyżej wywody myślę, że współczesna służba zdrowia cierpi na postępujący zanik etosu na każdym szczeblu jej organizacji, a to co jest, to jest tylko tego wynikiem. Zanikanie etosu w służbie zdrowia jest odbiciem sytuacji ogólnospołecznej, bo podobne procesy może nawet w większym stopniu obejmują etos sprawiedliwości, administracji i mediów. Nie można jednak nie doceniać i zapominać o poświęceniu i jednostek, i całych grup zawodowych spełniających swe profesjonalne powołanie. Trudno sobie nawet wyobrazić jak wyglądałaby opieka zdrowotna bez czasami nawet heroicznego poświecenia jej pracowników, którzy ograniczyliby się tylko do pracy zgodnie z przepisami. To poświęcenie w dużej części wyrównuje braki organizacyjno-finansowe.