<< powrót

Tajne Studia Medyczne w Warszawie 1940-1944

Dziennik z lat 1942-1945 cz.2

Irena Ćwiertnia-Sitowska

Dziennik z lat 1942–1945

Cz.2

Rok 1943

3 stycznia, niedziela

Badaliśmy pacjentkę z guzem po prawej stronie brzucha. Prawdopodobnie była to „latająca nerka” lub guz jajnika lub okrężnicy, guz był przesuwalny, twardy, owalny, bolesny przy ucisku.

4 stycznia, poniedziałek

Po wykładzie dr. T. Butkiewicza, na chirurgii codzienne opatrunki oraz punkcja zimnego ropnia na szyi, komunikował on z ropniem okolicy grzbietowej. Następnie przecięcie ropnia talerza biodrowego. Był to przerzut z zanokcicy na palcu.

Dr Kamiński w gabinecie lekarskim wygłosił zdanie: „Teraz pani będzie ze mną”. Spełniły się moje marzenia, gdyż właśnie z nim pragnęłam pracować; był taki poważny, zrównoważony, odpowiedzialny, mądry i doskonały chirurg.

5 stycznia, wtorek

Potwornie zmarzliśmy na dużej sali koło gabinetu dr med. Janiny Dąbrowskiej, słuchając wykładu. Na oddział chirurgiczny przybył kilkuletni Januszek ze złamaną kością ramieniową w miejscu szyjki chirurgicznej. Następnie odbyło się usunięcie siódmego żebra u chorego z ropniakiem opłucnej i gruźlicą płuc.

7 stycznia, czwartek

Na oddziale wewnętrznym zbierałam wywiad od chorego na zapalenie stawów.

Na chirurgii również pisałam wywiady: jeden od chorego z przepukliną, drugi od pacjenta z zapaleniem stawów skokowych.

Na „brudnej opatrunkowej” odbyło się wyłuskiwanie brodawczaka i polipa odbytu oraz usunięcie guzków krwawniczych. Pomagałam przy poszerzeniu rany po postrzale. Za sprawne posługiwanie się pensetami zostałam pochwalona przez dr. K. Czekalskiego. Dr. Sadownikowi pomagałam przy zakładaniu gipsu. W gabinecie lekarskim przy wszystkich lekarzach i studentach zapowiedział oficjalnie o moim przydziale na salę 10., którą się opiekował. Gdy pozostaliśmy sami w gabinecie, powiedział: „U mnie pani nie zgaśnie, wiele się nauczy i skorzysta, byleby tylko były chęci”. Usłyszał podziękowanie i zapewnienie dotyczące zapału.

8 stycznia, piątek

Rano dr Kamiński zabrał mnie na obchód chorych na swoją salę, objaśniał i tłumaczył wszystkie przypadki. Potem odbyliśmy obchód całego oddziału z doc. T. Butkiewiczem. Ku naszemu wielkiemu zdumieniu powiedział: „Niech młodzi to sobie zobaczą”. Uwaga ta dotyczyła nowego chorego z ropowicą okolicy kolanowej.

W gabinecie dr Kamiński pocieszył nas i zaprzeczył degradacji studentów; dodał, że docent traktuje nas jak nowy narybek, o który trzeba dbać.

Oglądaliśmy usunięcie igły ze śródręcza, po czym przyniesiono człowieka z postrzałem okolicy jedenastego żebra. Przyglądaliśmy się usuwaniu pocisku.

9 stycznia, sobota

Rano i po obiedzie z dr. W. Kamińskim i młodszym asystentem dr. Lewandowskim przyglądaliśmy się, jak docent niezmordowanie wykonał 13 blokad nowokainowych w okolicę szyjną lub lędźwiową. Był w swoim żywiole, uwielbiał blokady, gdyż szybko uśmierzały ból.

Ciekawe było usuwanie ciała obcego: odłamka z petardy z okolicy kolanowej.

11 stycznia, poniedziałek

U doktora T. Bartoszka osłuchiwaliśmy i opukiwaliśmy chorych oraz wypisywaliśmy karty chorobowe.

Na chirurgii zastaliśmy pacjenta ze zwichnięciem stawu ramieniowego. Obserwowaliśmy nastawienie uszkodzonego stawu.

Asystent wykonał tamponadę tylną, u pacjenta z masywnym krwotokiem nosa. Przez jamę ustną wciągnął tampon z adrenaliną do nosogardzieli.

W gabinecie lekarskim wesołe pogawędki i śmiechy. Nagle powiało grozą. Byliśmy świadkami agonii chorej.

12 stycznia, wtorek

Rano na sekcjach u dr Dąbrowskiej, po południu na wykładzie z pielęgniarstwa p. Wandy Żurawskiej w gmachu przy ul. Karowej.

13 stycznia, środa

Doktor Kamiński pozwolił Jerzemu Jendryszkowi i mnie udać się na „czystą” chirurgię, gdzie odbyła się operacja przepukliny prostej i następnie wycięcie wyrostka robaczkowego.

Na opatrunkowej zastaliśmy pacjenta z raną tłuczoną okolicy ciemieniowej, ze złamanym obojczykiem i żebrem. Na zlecenie dr. Kamińskiego zrobiłam opatrunek choremu na zapalenie opłucnej.

Doktor Kamiński wykonał blokadę okolicy dwunastego kręgu, w zwoje przykręgowe, u chorej cierpiącej na ostry napad bólów wątrobowych. Po zabiegu dolegliwości bólowe ustąpiły. Wieczorem byłam na wykładzie prof. Witolda Zawadowskiego z rentgenologii.

14 stycznia, czwartek

Razem z Jerzym u dr. Bartoszka zbierałam wywiad od chorej na zapalenie płuc. Na chirurgii samodzielnie przeprowadziłam wywiad z chorą cierpiącą na tarczycę koloidową.

Przyglądaliśmy się wycięciu główki kości ramieniowej u małego Januszka i zeszyciu tętnicy udowej: chirurg najpierw odpreparował naczynie celem uciśnięcia go w chwili dojścia do miejsca przebicia. Długo trwało odszukanie otworu. Wreszcie udało się go znaleźć i tętnica została zeszyta.

15 stycznia, piątek

Dziś rano nie dotarłam do szpitala. Przed mostem Kierbedzia musiałam zawrócić. Udałam się do Dziadków na ul. Focha. Na mieście panował niepokój, łapanki i strzelanina.

Długo nie mogłam się połączyć telefonicznie z oddziałem chirurgicznym. Wreszcie uzyskałam połączenie i koleżanka Wanda, mieszkanka Pragi, uspokoiła mnie i powiadomiła, że wszyscy mieszkający po prawej stronie Wisły są cali i zdrowi w szpitalu.

Wieczorem z wielką ostrożnością udałam się na Stare Miasto, na korepetycje z moją uczennicą Alinką, a po nich poszłam na teren Uniwersytetu, do budynku medycyny teoretycznej, celem wysłuchania wykładu z farmakologii prof. Jerzego Modrakowskiego.

16 stycznia, sobota

Rano ze strachem przyjechałam do szpitala. Najpierw udałam się do kaplicy szpitalnej na mszę. Na sali opatrunkowej obserwowałam: 1. zakładanie tamponów z emulsją jodoformowi choremu, który dostał krwotoku w miejscu szwu po przebytej plastyce krocza. 2. płukanie żołądka, 3. wyjęcie gwoździa z łokcia. Na mieście znów strzelanina i łapanki.

17 stycznia, niedziela

Nadal mieszkałam u Babci na ul. Focha, stąd jest bliżej do szpitala na Pragę niż z ul. Przebieg 1. Na placu Trzech Krzyży znów rozległy się strzały.

18 stycznia, poniedziałek

Siedzę uwiązana u Dziadków. W dniu dzisiejszym odbyła się pierwsza akcja w getcie.

20 stycznia, środa

Nareszcie pojechałam na Pragę do szpitala. Obserwowałam operację przepukliny obustronnej. Jerzy po raz pierwszy asystował do operacji. Zostałam na dyżurze. Wolałam przebywać w szpitalu – tu czułam się bezpieczniej. Spałam na parterze w gabinecie lekarza dyżurnego. Oddział chirurgiczny był usytuowany na pierwszym piętrze.

21 stycznia, czwartek

Zbudzono mnie o piątej rano. Przywieziono mężczyznę z raną postrzałową ramienia i głowy. Niemcy często strzelali do ludzi zbierających węgiel z rampy kolejowej. Choremu wypłynęła gałka oczna. Jama po postrzale drążyła aż do zatoki czołowej. Niestety, nie udało się uratować postrzelonego. Zmarł w czasie operacji.

22 stycznia, piątek

Dla nas młodych nastąpił wielki dzień – doc. Butkiewicz na przywitanie podał nam rękę.

Doktor Swinarski objaśniał nam, na czym polega wycięcie żołądka.

Znów zostałam na dyżurze, w szpitalu nie czuję się zagrożona. Opatrywaliśmy jednego pacjenta z raną tłuczoną dłoni i palców oraz drugiego z raną postrzałową okolicy dołu pachowego.

23 stycznia, sobota

W mieszkaniu na Pradze prawdziwa powódź! Topił się śnieg na uszkodzonym bombą dachu, w czasie nalotu we wrześniu 1942 r.

24 stycznia, niedziela

Z powodu sytuacji panuje ogólna rozpacz. W prasie konspiracyjnej „Głos Warszawy” nr 3 powiadomiono, że jeszcze w styczniu ma być wysłana do Rzeszy młodzież z pierwszych semestrów Szkoły doc. J. Zaorskiego.

25 stycznia, poniedziałek

Na chirurgii opatrunki, blokady oraz utworzenie sztucznego odbytu w okolicy podbrzusza lewego. W tym celu przyszyto wyodrębnioną śluzówkę jelita do skóry, położono opatrunek z kwasu bornego celem zobojętnienia wydobywającej się z otworu treści zasadowej.

27 stycznia, środa

Badaliśmy chorego z zapaleniem prostaty i kobietę z zapaleniem sutka. Po raz pierwszy badaliśmy ucho. Znów zostałam na dyżurze. W nocy obudziło mnie gwałtowne stukanie do drzwi dyżurki. Przywieziono człowieka z ranami tłuczonymi głowy w okolicy czołowej. Asystowaliśmy przy zabiegu.

28 stycznia, czwartek

Doktor T. Bartoszek uczył nas szczegółowego badania klatki piersiowej.

29 stycznia, piątek

Z dr. Lewandowskim byłam na obchodzie sali 10. Cały personel udał się na uroczystą mszę świętą w intencji dyrektora szpitala. Dziś jego imieniny. Po mszy prawdziwy pochód do gabinetu dr. med. Zdzisława Michalskiego. My studenci przedstawiliśmy się i składaliśmy życzenia.

Na chirurgii, po przebadaniu dwóch chorych, przyglądaliśmy się operacji neurologicznej, bardzo krwawej, którą prowadził doc. Domaszewicz. Operator wypuścił płyn zebrany pod dużym ciśnieniem spod opony mózgowej. Ciekawa byłam ogromnie, czy pacjentka będzie żyła. Niestety, zmarła po zabiegu. Po operacji zebraliśmy się wszyscy w dyżurce lekarskiej, siostra Zofia wręczyła mi tacę, a Jerzemu czajnik i posłała nas do kuchni po pączki upieczone z okazji imienin dyrektora. Po południu na ul. Krakowskie Przedmieście uczyłam się masażu w gmachu medycyny teoretycznej. Następnie słuchaliśmy wykładu z farmakologii prof. Jerzego Modrakowskiego.

30 stycznia, sobota

W szpitalu na Oczki byłam na wykładzie z fizykoterapii, który prowadził dr med. Adam Soszko.

Na Pradze uczestniczyliśmy podczas transfuzji u chorego na hemofilię, potem pomagaliśmy przy zakładaniu gipsu na złamaną kość goleniową.

Po południu znów na wykładzie z farmakologii, po nim pieszo do domu na ul. Przebieg, w towarzystwie kolegi Jerzego Brzezińskiego mieszkającego na Żoliborzu.

1 lutego, poniedziałek

Rano byliśmy na Szerokiej na internie, a potem na chirurgii oglądaliśmy chorego ze zgorzelą obu stóp.

3 lutego, środa

Po południu na lekcji masażu i na wykładzie z radiologii prof. Zawadowskiego.

4 lutego, czwartek

U dr. Bartoszka zbieranie wywiadów i badanie chorych. Na chirurgii wykonano tamponadę u chorego z ropniem opłucnej.

6 lutego, sobota

Rano w szpitalu na Oczki na wykładzie z fizykoterapii. Po nim jechaliśmy przez most księcia Józefa Poniatowskiego. Na Targowej tramwaj został zatrzymany przez Niemców. Wpadli na platformę, krzyczeli „Raus!”. Ludzie przerażeni wyskakiwali na jezdnię. Żołdacy wtargnęli do wagonu. Poczułam serce w gardle. Jerzy J. i ja siedzieliśmy przy oknie naprzeciwko siebie, na pojedynczych ławkach. Podszedł do nas Niemiec i kazał pokazać dokumenty. Przejrzał nasze legitymacje ze Szkoły doc. J. Zaorskiego, po chwili oddał i skierował się w głąb wagonu. Ponieważ na ulicy powstał ogromny zamęt wśród wypędzonych ludzi z pomostu, Niemcy wypadli z wagonu na ulicę. Motorniczy skorzystał z tego i tramwaj pośpiesznie ruszył w kierunku dworca Wileńskiego. Czułam się zupełnie zdrętwiała. Przeżyliśmy chwilę grozy. Ominęło nas wielkie niebezpieczeństwo. Dużą ilość ludzi Niemcy popędzili na Skaryszewską.

Nic nie mówiąc o zajściu, obserwowaliśmy na chirurgii operację guzków krwawniczych.

5 lutego, poniedziałek

Rano moja Mama obudziła mnie, z tragiczną miną wpadając do Dziadków na Focha. Przyniosła złowrogi list. Opowiedziała, że wczoraj wieczorem przyszedł do domu, na ul. Przebieg, listonosz z Poczty Głównej i wręczył kopertę; była zaadresowana do gestapo na aleję Szucha. Z listu wynikało, że przed wojną byłam harcerką, że teraz jestem działaczką podziemia. Podany był mój adres na ul. Przebieg 1. Mama po przeczytaniu listu była przerażona i zdziwiona, skąd listonosz ma to pismo. Wyjaśnił, że na terenie Poczty istnieje specjalna komórka tajnej organizacji, która zajmuje się wyłapywaniem podobnych listów – donosów, w ten sposób wielu ludziom ratowano życie. Gdy się o tym dowiedzieli Dziadkowie, zapanował wielki niepokój, co robić? Nie wiadomo, czy podobny list nie dotarł już w ręce Niemców. Bardzo zmartwiona pojechałam do szpitala i powiedziałam o liście Jerzemu Jendryszkowi.

9 lutego, wtorek

Znów rano rozmawiałam z Jerzym o liście. Podejrzewa, że zrobiła to Anna.

Gdy asystent odczytał listę studentów mających pełnić dyżury, Anna stanowczo zażądała, by wpisano ją w dniu, w którym dyżuruje Jerzy.

Na opatrunkowej przyglądaliśmy się wydobywaniu kuli z rany postrzałowej w okolicy kolana. Pacjent był kolejną ofiarą kradzieży węgla na rampie kolejowej.

10  lutego, środa

Na chirurgii badaliśmy chorych z zapaleniem woreczka żółciowego, z naciekiem około wyrostka, z ropowicą kości ramieniowej.

cdn